niedziela, 28 sierpnia 2011

Przepis na leczenie strzałek.

Tu jawor, tu jawor! Odbiór! Melduję!

Na początku przez 3 dni mycie Rowów Mariańskich (coś co kiedyś było strzałkami) manusanem i szczotą, potem polewanie tego jodyną, potem pakowanie do rowów mastijetu (antybiotyk do wymion krowich) a następnie pakowanie w Rowy Mariańskie gazików (w czarnym kopycie do Rowa wlazły 3 gaziki 10x10 cm, rekord pobity!). Po 5 dniach doszedł CTC i moczenie wszystkich 4 łap w Armexie.

Efekt na po niecałych dwóch tygodniach leczenia widać na poniższym obrazku. Rowy otworzyły się, powoli powoli zaczyna narastać w środku zdrowa tkanka. Mam nadzieję. Widać po gazikach, mieści się ich w Rowach zdecydowanie mniej.


Co jeszcze. A zabrałam się tarnikiem do kopyt i robię jak koń chce (efekt dwóch lat przemyśleń kopytowych). Skróciłam wszystkie pazury, zebrałam mocno ścianę zewnętrzną w przednim białym kopycie, starnikowałam flary. koń całkiem inaczej stanął, widać szczególnie w białej nodze.


Pozwoliłam wyhodować czarnemu kopytu piętki (okazało się że najbardziej konia boli przednie czarne kopyto). Liczę że jak się wyleczy strzałki, i po stymulacji ich wkładkami, czarne kopyto pozwoli się obniżyć. Na razie komfort konia najważniejszy. Z resztą po podłożeniu grubej warstwy gazików i zrobieniu koniowi bucika z opatrunkiem, Andi rusza się całkiem żwawo.

No i odchudzam zwierza :)


Bez odbioru!

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Trzeci etat


Pierwsza praca to zawodowa, druga praca - matka i żona, a trzecia... kobyła. Dobrze że mam wsparcie, bo bym nie dała rady.
Pomykam po pracy wieczorkiem do stajni, jadę zwykle godzinę. Jestem na 19. Wyciągam kobyłę z boksu czyszczę kopyta, psikam, kombinuję z wkładkami na strzałki. Podpiłowuję kopyto tu i tam, żeby trochę je zrównoważyć. Zakładam wkładki na strzałki. Puszczam z wkładkami (niestety technika jest niedoskonała i odpadają) do karuzeli na stępa (15 minut, potem będziemy zwiększać czas). Przerwa techniczna.
Wyciągam Andi z karuzeli. Myję jej kopyta manusanem. Potem przybywa wsparcie w postaci Asi i razem dzielnie dezynfekujemy jodyną, na to mastijet, do tego gaziki (wchodzi cały gazik 10x10). A potem na solarium końskie (taka wielka lampa jak dla żółwia).
a potem na noc do boksu i na przody owijki.
Ale poprawa jest i strzałek i w ruchu.

A potem wracam do domu dokładnie na 24.00

Andi wygrzewa plecki.

piątek, 19 sierpnia 2011

Wet był, koń żyje

Wczoraj do konia przyjechała Pani Olga, człowiek od nóg ;)

Andaluzja ma zapalenie ścięgna, na szczęście nie duże, na szczęście ścięgno nie jest uszkodzone. Zalecenia - okłady z altacetu, przez 3 dni naproxen, potem zawijanie i grzanie i chłodzenie do końca życia. Konia, jak ja umrę koń ma być nadal zaopiekowany. Bardzo się cieszę że tak to się skończyło, bo wszyscy mieli czarne myśli że ścięgna pourywane i koń niejezdny.

Potwierdzone koszmarne gnicie strzałek (do tkanki twórczej), mam zalecenia naturalnego wekowania (jak miło) i leczenie kopyt. Generalnie koń ledwo chodzi tak go wszytko boli. I nie mam się co dziwić że mamy regres. Palcowanie jak malowane. Chyba nagram i wkleję zamieszczę na YT, żeby szersze grono popatrzyło co znaczy łazić od palca.

Wczoraj odwiedziłam osiedlowego weta od kotków i piesków i załatwiłam ctc. Dziś powinien przyjść armex. Bateria leków i opatrunków jest używana.
Zapewne skończę jak Sława. Będę przez 3 godziny konika głaskać, przytulać owijać, zawijać, derkować i smarować...

środa, 17 sierpnia 2011

Oklapłam kopytowo

No cóż, koń wrócił.
Piękny zadbany, ale kopyta... Niestety muszę to powiedzieć, mamy patologiczne, głębokie gnicie wszystkich strzałek, aż do tkanki twórczej. Więc przez pierwszy miesiąc zamiast jakiejś twórczej pracy, czeka mnie mozolne grzebanie w strzałce. Wczoraj wyszłam ze stajni po 23, a miałam wyjść przed 20. W grę włączyło się mycie, suszenie, jodynowanie, i nakładanie metronidazolu. Na to wszystko gaziki. Do strzałki zmieściły się trzy... I tak przez 10 dni. Potem się zobaczy.
Na dniach ma przyjść armex. Więc będziemy moczyć.
Same kopyta wyglądały najlepiej rok temu w maju. Strzałki wyglądały zdrowo i skośność kopyta była właściwie wyprowadzona. Mam nadzieję że uda mi się powrócić do tego stanu.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Domi, wykrakałaś!

Brakowało mi zwierzątka. No to mam co chciałam. Andaluzja jutro wraca.
Wyrzucili ją ;)

A miało być tak. Andaluzja mieszka sobie u Tomka, a ja tymczasem dzierżawię konia wraz z instruktorem w Łazienkach. Na wiosnę Andi wraca, ja już nauczona solidnych podstaw zabieram się z pomocą bardziej doświadczonych osób za pracę z Andaluzją.

I tak moje plany i zamierzenia wzięły i runęły jak domek z Iwonkowych klocuszków. Jaki jest nowy plan? Pewnie strzałki będą do leczenia. Zamierzam też odziać kobyłę w buty z wkładkami. Planuję nie wycinać inwazyjnie tyłu kopyta, pewnie skrócę pazur. Moim celem jest spowodować maksymalnie częsty i powtarzalny ruch od piętki. Kopyto ma działać. A nie wyglądać.

I boję się że spieprzę werkowanie.I kopyto się zacieśni, skrzywi i zepsuje. Liczę na wsparcie!

Na razie zrobiłam maść na strzałki. Mieszankę clotrimazolu z tribiotikiem, do tego dałam łyżkę ksylitolu i łyżkę chlorofilu (po chlorofilu ładnie leczy się błona śluzowa, pomyślałam że nie zaszkodzi). Otrzymana mieszanina jest zielona i zaskakująco ładnie pachnie.

Zakupiłam też siatkę na siano, a stajennemu ściemniłam że koń ma wrzody i musi mieć stały dostęp do siana. Mam nadzieję że to drobne kłamstwo nie zaburzy mojej karmy (oczywiście nie chodzi o zagadnienia żywieniowe). Wizja pojawiających się wrzodów u głodnej kobyły skłoniła mnie do tego drobnego minięcia się z rzeczywistością. Do tego zamierzam przejść żywieniowo na węglowodany strukturalne (wysłodki buraczane, siano, otręby) plus mikro i makroelemanty kopytowe (Cu, Mg, Zn, Ca), witaminy.

Plus suplementacja ruchem.

Jutro zobaczę jak rzeczywiście wygląda kobyła i od czego zaczynam w tym roku. Trzymajcie kciuki.

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Mietek żarłoczny

Mietek jest zakwasem żytnim.

Od 7 dni mieszkamy razem, on w słoiku a ja w saloniku. Na początku był malutki i słabiutki (Mietek nie salonik). Przez 5 dni dawałam mu jeść po łyżce mąki żytniej typ 2000 i łyżce wody. A on rósł w siłę i mężniał. Po tym czasie poszedł hibernować do lodówki, żeby wiedział kto w domu rządzi. Po dwóch dniach wyjęłam Mietka z zesłania i nakarmiłam. A potem rozdzieliłam. Lodówka dobrze mu zrobiła bo nie protestował, tylko zabrał się od razu do roboty. Drugą część Mietka znów wsadziłam do lodówki. Wychowawczo.

Do miski z Mietkiem włożyłam szklankę mąki żytniej pełnoziarnistej i dolałam nieco wody. Włożyłam w ciche i ciepłe miejsce na 8 godzin. Po tym czasie maź interesująco zaczęła musować. Musującą maź rozlałam do dwóch misek. W jednej była mieszanka mąki pszennej i żytniej, woda, sól i łyżka oleju. W drugiej - mąka ze zmielonych otrębów, woda, sól. Obie miski powędrowały na godzinkę w zaciszne miejsce, gdzie Mietek mógł pożywić się ich zawartością.

Po tym czasie wyjęłam zawartość z każdej miski i zagniotłam ciasto. Z jednej miał wyjść chleb pszenno-żytni, z drugiej chleb z otrębów owsianych, Dukankiem zwany. Chlebek wylądował w ściereczce do wyrośnięcia, Dukanek zaś w formie. Po kilku godzinach oba protowypieki pięknie wyrosły. Wsadziłam je więc do nagrzanego do 240 stopni piekarnika i czekałam, czekałam, czekałam. I się doczekałam. Ofiara Mietka nie poszła na marne.

Chlebek pszenno-żytni:




Dukanek:


sobota, 6 sierpnia 2011

Dwa lata z życia kopyta

Po lewej stronie stan aktualny (lipiec 2011). Po prawej stronie kopyto dwa tygodnie po zdjęciu podków (maj 2009).



Efekt walki o zdrowie po dwóch latach podsumowuję poniżej.

Pęcina nie jest już taka stroma. Klacz obciąża kopyto bardziej równomiernie. Na zdjęciu słabo widać, ale wcześniej kopyto było bardziej skośne (zewnętrzna ściana boczna kopyta była wyższa od wewnętrznej). Mam wrażenie że tył kopyta się rozbudował. Ściana nie jest pofałdowana, zrasta równomiernie. Kopyto jest mniej sztorcowe. Wysokość piętek nie uległa zmianie.Za to do przodu przesunął się punkt podparcia kątów wsporowych. Nadal za to koronka jest podgięta do góry. Kopyto nadal jest lekko skośne. Zacieśnione. I sztorcowe. Tomek walczy z formą kopyta , ja mam w planie skupić się na strzałce gąbczastej i ruchu od piętki. Mam nadzieję że w marcu 2012 wezmę Andi do siebie.

A tak było latem 2008. Pewnie gdybym miała wiedzę w krótszym czasie bym to kopyto i całego konia doprowadziła do stanu używalności. Niestety dla konia - na niej się uczę. A mam ambitny bardzo plan rehabilitacji od wiosny. Koniu drżyj i rżyj ;)

Dziewczynki szukają domku!

Młode suczki, owoc mezaliansu briardki i owczarka niemieckiego (?) szukają nowego domku. Suczki do zobaczenia we Wrocławiu. Urodzone i trzymane w domu, z kotem i małą dziewczynką.





wtorek, 2 sierpnia 2011

Eureka niedzielna

Nie chce mi się już być na diecie. Buuu