piątek, 20 czerwca 2014

Pozdrowienia z Luxemburga :)

Dzień pierwszy. 

Na jednym z mostów spinających dwie części miasta.

Widać most. Stoję na murze obronnym (a rczej umocnieniu naturalnej skarpy).

Tuliiii

Umocnienia

Małż w wazie

Nie samymi zabytkami człowiek żyje

Tuliii tyśoncpińćsytstodziwińćsyt

Wygooglam kto to - pewnie Napoleon. Ma fajną ozdobę na czapce.

Widok z kolejnego mostu.

Ładnie :)

Mamy wspólne zdjęcie :)

:)

środa, 18 czerwca 2014

Reithof

Kilka słów o miejscu, w którym jeżdżę.

Garść suchych faktów.
Oddalony od mojego mieszkania 15 km, położony na wsi, wśród pól i lasów. W lesie (z tego co widziałam na mapce są dwa małe jeziorka, jeśli jesteście ciekawi - zapytam, czy można do nich włazić z końmi). Dojazd lekki, łatwy i przyjemny autem, rowerem a jak bym się uparła to i na nogach dam radę.
Ośrodek jako miejsce hodowli koni funkcjonuje ok 1970 roku, w latach 80 zbudowano małą krytą halę (30 x 20 metrów), w 98 roku dużą pełnowymiarową krytą halę. Do tego jest jedna ujeżdżalnia pod gołym niebem i większy plac do jazdy (jak ktoś się uprze).
Do ośrodka należy całkiem spory kawał pastwisk i wybiegów. Koleżanka, która trzyma tu konia, nie wiedziała ile dokładnie.
Kilkanaście koni pensjonatowych plus szkółkowe kucyki (głównie haflingery) plus sportowe (głównie hannowery). Razem pomiędzy 30 a 40 sztuk.
Koszt pensjonatu to 280 euro /mc plus kowal (kucie na 2 – 70 euro), wet to zależy. W 280 euro jest boks, codzienne sprzątanie, padoki pół dnia plus cała noc w grupach.

Zewnętrzny plac do jazdy

Boksy w starszej cześci

Boksy w stylu angielskim (nowsze)

Pastwiska (wszystko co widać do linii drzew na horyzoncie)

Mała hala

Duża hala


Garść faktów niesuchych.
Bardzo mi się podoba. Ładna równowaga pomiędzy sportem a rekreacją. Konie w dobrej kondycji, sprzęt pasujący. Stajnia bez zadęcia. Nacisk jest na to jak jeździsz a nie na to jak wyglądasz. No ale to wiejska stajnia J Nie wiem jak sprawa wygląda w takim typowo sportowym ośrodku. Bardzo miło spędza mi się tam czas, nauczycielka jest kompetentna, po 50, doświadczona. Koleżanka 47 lat. Nie ma bieganiny, jest porządek i dobre emocje.

Koleżanka rekreantka

Kolejna rekreantka, ale ze sportowymi ambicjami

Coś co mi się podoba, zadbanie i porządek. Widać że Reithof (to miejsce gdzie się trzyma konie, można pojeździć, gospodarstwo jeździeckie) jest nie najnowszy, ale zadbany i czysty. Olbrzymich pieniędzy tu nie ma, ale to nie przeszkadza w posadzeniu dookoła kwiatków i uprzątnięciu obejścia.


A jakie mam plany?
Na razie moim celem jest nauka niemieckich wyrażeń jeździeckich. Na razie znam podstawowe komendy (wolta, zmian kierunku przez ujeżdżalnię, kłus ćwiczebny i anglezowany, stęp, galop, łydka, ręka…) Wiadomo że język jeździecki jest specyficzny. Dosłowne tłumaczenie bywa zwodnicze. Mam zamiar jeździć 1 raz w tygodniu, a jak posprzedaję obrazy to za zarobione pieniążki kupię więcej jazd. Jedna indywidualna kosztuje mnie 15 euro. Za 45 minut do godziny (nauczycielka decyduje kiedy dość).

piątek, 13 czerwca 2014

Kroi się powrót do końskiej tematyki

Kochani miłośnicy azjatyckich kosmetyków - sorry. Aktualnie pieniążki wydaję na jazdę konną. Wczoraj dogadałam się w sprawie jazdy i oto raz w tygodniu będę jeździła. Koszt lekcji to 15 eurosów za 45 minut. Jak się dorobię na malowaniu, to zwiększę częstotliwość.

Wczoraj wsiadłam na konia i miałam pierwszą lekcję. Jestem podwójnie zadowolona. Miałam dwa w jednym: lekcję niemieckiego plus nauka jazdy. Dużo słówek jest podobnych. Jeździecko – dosiad w miarę ok, ale bez szału. Kłus, stęp – poprawne,  w galopie miotałam się po siodle jak epileptyk. Jeździłam na dużym kucu, trochę w typie hucuła. Kobyła w wypinaczach. Zastanawiałam się czemu mi tak trudno złapać kontakt. A to te wypinacze były. Nie wiedziałam co z rękami zrobić bo uda mi przeszkadzały. Wydawało mi się że mam długie strzemiona, a tymczasem okazało się, że coś jakby dosiad fotelowy uzyskałam. Widok nie za piękny.


Do tego skarżę się, bo od siedzenia na pupie i malowania okazało się że urósł mi brzuch (wróć, to nie od malowania). Tak. Mam oponę i natychmiast od wczoraj wzięłam się za akcję "zgrabny brzuszek". Dobrze, że mi zrobiono zdjęcie. Wczoraj z wyrzutem rzekłam do męża, czemu mi nie powiedział. A on na to, że nie widzi problemu. Ja widzę. Wy zobaczycie - nie będę ściemniać. Nie jest dobrze.



KOPYTA :)
Tak, tak. Mogę podzielić się obserwacjami i wnioskami. Zapytałam koleżankę, czemu jej super hiper drogi i wypasiony Hanower jest podkuty. - "ładnie wygląda i tak ładnie podnosi nogi jak jest okuty". Acha. Tematu nie kontynuowałam. Nie mój koń, a poza tym co się będę od razu wychylać. Kopyta rekreantów - kuców, które widziałam (i kuce i ich kopyta) są nieruszone podkowami, za to mają wyłożone ściany wsporowe i aktualnie proszą o kowala. Ciekawa jestem jak będą te kopyta po struganiu wyglądać. Na razie prezentują średni standard. Nie źle i nie idealnie.

Buziaki :*






poniedziałek, 2 czerwca 2014

Sieraków 2014

Wybraliśmy się na zawody triathlonowe. Dla niezorientowanych. Pływasz, potem jedziesz na rowerze, a potem jeszcze biegniesz. Od samego wspominania mi słabo. Szczególnie na myśl o rowerach. Złe doświadczenia.

Małżowi mniej słabo i on dawał z siebie wszystko. A ja wzięłam rzeczy do biegania, bo nic mnie tak nie kręci jak zwiedzanie nowych tras biegowych.

I tak oto, bardzo spontanicznie (co widać po stroju), zdecydowałam się na małą wycieczkę biegową. Zwróćcie uwagę na zalotnie opadający na lewą stronę kask, oraz profesjonalne sportowe buty (niestety nie ta dyscyplina).