Upał…
Ja pierdolę.
W nocy w pokoju mamy z Bu ponad 30 stopni. W dzień powyżej 36.
Do tego kot nasrał w kuchni i za cholerę nie możemy znaleźć gdzie. Plus taki, że wchodząc do tego, aktualnie upojnego pomieszczenia, człowiek traci apetyt. Dzięki temu zrzucę parę kilo, bo jakoś mi się nie chce, w zaistniałej sytuacji buszować w lodówce. Aktualnie w lodówce chce mi się zwinąć w kłębuszek na półce i zahibernować.
Upiorny Dziadunio przyjeżdża z wizytacjami właściwie codziennie. Powoli dojrzewam do decyzji o symulowaniu naszej nieobecności. Jak tak dalej pójdzie ukryjemy się z Bu w chłodnej piwnicy na czas nalotu. Teraz już wiem, czemu aktualnie nie chcę mieszkać we Wrocławiu. Jednak nie ma to jak porządne 350 km do pokonania. Wizytacje są co 2 tygodnie, a nie co 2 dni.
Dziadek Nieupiorny zrobił z pontonu basen. Jutro planuję wleźć do chłodnej wody i nie wychodzić z niej do końca dnia. Bu też się zmieści. Z Dziadkiem Nieupiornym mieszka się całkiem nieźle odkąd miałam kryzys osobowości i zaczęłam sprzątać z własnej woli.
Ciotka Lara zaadoptowała Prezesa i cierpliwie pozwala mu na pieszczoty. Brutalne. Ulubioną zabawą Bu, jest rzucanie się na Larę z dzikim okrzykiem „bu!”. Potem Lara jest ściskana i całowana. Znosi te wszystkie czułości z olbrzymim spokojem. Kochana dziewczynka.
Ciotka Marchewka za 10 dni rozsypuje się na Marchewkę właściwą i drobne Marcheweczki. Oby poród był szczęśliwy. I oby nie było klęski urodzaju.
Upał…
Śnił mi się dorodny byk w czerwonym wyszczuplającym gorsecie i w pończochach…
Upał...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz