Zdecydowałam oddać Andi do fundacji. Niech ktoś ma oko na dziewczynę. I odpukać, gdyby coś się stało to właściciel jest na miejscu, a nie 800 km dalej.
Opcja zabrania konia - odpada.
W związku z tym mi smutno, ale najgorzej było kiedy podejmowałam decyzję. Teraz już się pogodziłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz