czwartek, 28 maja 2009

Iwo i koniczyna

Nie mam weny twórczej, żeby cokolwiek pisać... Iwonkowi wylazł był 3 ząbek. Maleństwo nieubłaganie się uniezależnia. I już powoli zaczynam odczuwać to uczucie dwoistości z tym związane. Z jednej strony jest to chęć związania się z dzieckiem, wręcz stopienia się z nim w jedno (co jest pewnie sprytnym wybiegiem Matki Natury, żeby nie zjadać własnego potomstwa).
Z drugiej strony wiem, że mam obowiązek wychować Prezesa na niezależną, szczęśliwą istotę... Ech mam nadzieję, że będę potrafiła wcielić to wszystko w życie...

A tutaj trochę fotek.





We wtorek pierwszy raz z Andi bawiła się Sylwia.


A Prezes dokazywał na słomie :)

wtorek, 19 maja 2009

mam nową zabawkę...

... i nie zawaham się jej użyć :)

Andrzej przyniósł mi mały zgrabniutki aparacik. W ramach prezentu. I w prawdzie wietrzę podstęp mający na celu odwrócić moją uwagę od nikona, którego niecnie użytkuję (i narażam na zalanie wodą, zakurzenie i stratowanie), ale i tak się bardzo cieszę. Kochany mój.

A poniżej efekty. Oczywiście Prezes.

Rozszerzamy dietę. Właśnie zjadam pluszowego ananasa.

Jestem władcą tej łazienki i wszyscy macie skakać koło mnie.

Pełzam po macie, czyli macie co chcieliście.

A tutaj...
dam ci kwiatka!

czwartek, 14 maja 2009

wizyta kowala

Epopei kopytowej ciąg dalszy. Widać wyraźną poprawę jeśli chodzi o 2007. Ale mam wrażenie że poprzedni kowal spieprzył sprawę i przez te prawie 2 lata mógł być większy postęp.

Aktualnie wygląda to tak.

Przód.
Widać że prawe kopyto jest skośnie ustawione.
Właśnie nad tą asymetrią dzisiaj pracował Jan Ciołek.

Lewa.
Odwarstwiła się boczna ściana kopyta, na szczęście płytko.
Wszystko zostało wycięte i ma odrastać.

Prawa.
W miarę ok. Jak na kulawca.


A tutaj jeszcze przed struganiem prawej.

Troszkę gniją strzałki, ale podobno wspaniały środek CTC, ma wytruć wszelkie zarazy. I żeby wszystko pracowało muszę robić okłady z gliny na kopyta. Uff, potrzebny ten samochód.

Niestety...

niedziela, 3 maja 2009

ahoj, ja sem netoperek!

Veni , vidi i prawie vici... wróciłam z kursu PNH 1. Było intresting, pod koniec 3 dni gadałam do koniczyny po angielsku. A tak w ogóle to mi się nie chce o tym gadać, w skrócie było fajnie :)





Ostatnie zdjęcie to nie fotomontaż ani przeróbka, ona naprawdę takie miny strzela!