poniedziałek, 29 października 2012

Jak zwalczyć suchość włosów po hennowaniu?

Odnalazłam swój sposób.
Wczoraj nakładałam hennę z amlą na ponad 8 godzin. I nie przesuszyłam włosów. Dziś wieczorem nieco zmaltretowane po wietrze, deszczu i znoszeniu czapki wyglądają tak:
Zwykle walczyłam z przesuszem pohennowym około tygodnia. A teraz udało mi się ominąć ten etap i już od razu mogę się cieszyć miękkimi i mięsistymi włosami.

1. Rozpuściłam ok 1/4 szklanki masła kakaowego, dodałam 125 gram henny z amlą, pomieszałam
2. Dodałam ciepłej wody do konsystencji gęstej papki i odstawiłam w ciepłe miejsce (kaloryfer) na 4 godziny
3. Umyłam włosy szamponem bez silikonów i innych obciążaczy, zawinęłam w koszulkę
4. Do mieszanki henny dodałam 2 łyżki maski bez silikonów i obciążaczy (w tym przypadku Bingo Spa 40 ekstraktów)
5. Na wilgotne włosy nałożyłam hennę, założyłam czepek a na to jeszcze czapkę antygwałtkę (zrobię sobie w niej kiedyś zdjęcie, to się dowiecie czemu antygwałtka)
6. Trzymałam na głowie 8 godzin
7. Wypłukałam hennę z włosów
8. Umyłam włosy odżywką Kallos Latte
9. Wysuszyłam suszarką

Włosy są miękkie, lekko wilgotne.

niedziela, 28 października 2012

mój własny i różowy troszkę ;)

Byliśmy we Wrocławiu, bo nie pojechaliśmy na Teneryfę, albo w inne ciepłe miejsce... Nie będę pisała jak bardzo nie pojechaliśmy na wakacje ;) Za to napiszę o tym że moja Mama powinna się zastanowić co czyni, tak dobrze gotując.
Zajadałam się duszonym indykiem,świeżymi grzybkami, pieczoną kaszką z jabłkami i cynamonem, gołąbkami, pierogami ruskimi... Jakie to pyszne było! Dobrze że wzięłam dresy rozmiar za duże ;P

Dziś jestem już w moim czystym mieszkanku (ale za to niestety pozbawiona cudownych i kochanych piesków). Niestety trochę kaszlę i smarkam. Pogoda mocno w kratkę. tydzień temu było plus 23 stopnie, dziś plus trzy.

Ale wymówki nie są potrzebne i tygodniowe popuszczenie pasa trzeba naprawić, więc trąbiąc w chustkę do nosa ruszyłam dziś na trasę. Bardzo profesjonalnie, bo (tu się pochwalę) małż sprezentował mi Garmina Forerunner 110

Wzornictwo ciekawe. Jest bardzo kobiecy. Poza wzorkami, garminek liczy ile biegłam i w jakim tempie. Do tego może monitorować tętno, a po podłączeniu go do komputera liczy ile kalorii spaliłam, pokazuje trasę na mapce i w ogóle jest cudny i piękny i mój!

Dziś pobiłam rekord i 5 km przebiegłam w 35,31 minut. Zbliżam się, zbliżam do pokonania tej 35.
Bieganie zakończyłam po przeszuraniu 7,6 km. Reszta dystansu pokonana w tempie rekreacyjnym.

poniedziałek, 15 października 2012

Rak piersi a dezodorant - używam ałun

Jakiś czas temu wyczytałam że parabeny zawarte w dezodorantach mogą powodować raka sutka. Ponieważ moja babcia zachorowała na raka piersi i jestem w grupie ryzyka. Postanowiłam poszukać alternatyw dla sklepowych dezodorantów. I tutaj podpowiedzią posłużyła mi moja mama, która przypomniała mi że ałun potasowy powoduje że ranka szybciej się zasklepia (ałun koaguluje krew).


Eureka!
Poszperałam w sieci i oczywiście. Znalazłam informacje o zastosowaniu ałunu jako antyperspirantu. Delikatnie zwęża on ujścia gruczołów potowych, działa antybakteryjnie i ściągająco. Można go stosować jako antyperspirant. No i najważniejsze - nie zawiera parbenów, bo jest po prostu solą glinu (aluminum).

Osobiście używam ałunu z firmy Alepia, już od ponad dwóch miesięcy.


Plusy:
Bardzo wydajny, myślę że przy codziennym używaniu starczy na kilka lat!
Nie zawiera parabenów, barwników, zapachu (mogę użyć dowolnych perfum, zawsze będą pasować)
Tani
Naturalny
Nie zostawia mokrej (tłustawej) powłoczki na skórze
Szybko wysycha
Nie zostawia białych śladów na ubraniu

Minusy:
Ciężki (jak na dezodorant) i kruchy (po upadku na kafle pewnie pęknie)
Nie jest aż tak skuteczny jak sklepowy antyperspirant, w lecie pewnie będzi epotrzebne używanie co kilka godzi, co wiąże się z upierdliwością stosowania.

Podsumowanie
Skuteczność dla mnie jest bardzo w porządku. W dni niebiegowe po porannym prysznicu i poałunowaniu pach, wieczorem nie czuję zapachu potu.
Natomiast w dni biegowe, po przebiegnięciu po południu 5 km (rano prysznic i ałun) wieczorem czuję "nosem" że się spociłam.

Więcej o ałunie zjdziecie na tym blogu







niedziela, 14 października 2012

jesień już czuć w powietrzu

Kilka dni temu tak naprawdę poczułam jesień. Pachnie ziemią, deszczem, liśćmi i obietnicą zimy.

Byliśmy wczoraj na spacerze. A potem u nowych kolegów Pana Bu. Samira i Amira.
Pan Bu tak się zaangażował w zabawę, że nie chciał wychodzić. Zabawiliśmy więc w gościach długo. Może nawet nieco za długo. Ale za to było interesująco. Dla małego bo miał w końcu kolegów i koleżankę do zabawy. A dla mnie bo poznałam wycinek innej kultury. Rodzice dzieciaków są muzułmanami. Na ścianie w pokoju wiszą obrazy Mekki. Novum dla mnie, bo raczej przyzwyczajona jestem do poczciwej Maryi z Jezuskiem.

Szuranie - dzisiaj udało mi się pokonać 9 km w 74 minuty. Tak że tydzień zamykam przeszuranymi 21 kilometrami.

Zdjęcia ze spaceru.
Podejrzanie szczupło wyszłam..

Czy jesień czy lato lód czekoladkowy być musi

Tłuste kaczki (całkiem jak w Warszawie)

Bu zamyślony, lód wyjedzony, a ja pozuję

piątek, 12 października 2012

Stylizacja włosów w fale

Zainspirowana (Matko Naturo - błogosław Mysi) tym wpisem, postanowiłam wystylizować w sposób cywilizowany moje fale.
Umyłam włosy odżywką (po olejowaniu skalpu na noc olejem OILMEDICA, a włosów olejem z orzechów włoskich z dodatkiem oleju z rokitnika).
Nałożyłam maskę BINGO SPA ze spiruliną i keratyną.
Wypłukałam. Zawinęłam w ręcznik. Otworzyłam laptopa na wpisie Mysi. I... Zaczęłam krok po kroku przeprowadzać operację "suszenie" ;)

Nie posiadam żelu sklepowego. Wygniotłam więc włosiska żelem lnianym.

Po wysuszeniu (ale jeszcze nie odgniecione). Widać jaki mam kolor włosów.

Włosy już po odgnieceniu, z lampą błyskową. Jestem bardzo zadowolona z tej pierwszej próby. Teraz jeszcze muszę nabrać wprawy w suszeniu. Włosy powinny się zacząć skręcać mocniej.

czwartek, 11 października 2012

październik - bieganie z aparatem

Cel na cały październik to pokonać 5 km w 35 minut.
Na razie mój najlepszy czas to 38 minut.

No ale przecież samo czytanie o bieganiu jest nudne! Dlatego zabrałam dziś dla Was na przebieżkę aparat. Najpierw ok 800 metrów po mieście, nic specjalnego, bo biegnę wzdłuż przelotówki. Mijają mnie tiry. Te klimaty.
Potem - park. Droga w parku to ok kilometra.

 Uwielbiam jesienne platany :)

Park się kończy, a ja wbiegam do lasu. Tu jest najpiękniej. Najpierw drogą między sosnami, a potem docieram do piaskowych wydm. W sierpniu kwitną na nich wrzosy.

Mój wzrok przyciągają takie oto dary lasu. 

Ale trzeba patrzeć pod nogi :) las z sosnowego zmienia się w mieszany. Pojawiają się buki, które są przecudowne!

Najpiękniejszy moment. Słońce wyszło zza chmur i zalało moją biegową ścieżkę złotym światłem.

Sapiąc niczym ja :) zaniepokoiłam pana konia. Pan koń zastanawiał się czy nie zwiać, na szczęście zdecydował się zostać i jego opanowanie zaowocowało tą fotką.

Wybiegam z lasu i pokonuję jeszcze około kilometra taką ścieżką.

A potem miasteczko. Zdjęć już nie robiłam bo mi aparat wypadał z mokrej i omdlewającej ręki. Buziaki!

sobota, 6 października 2012

Nadwaga, otyłość, nienawiść



Na widok człowieka z nadwagą zaczynają się cisnąć nam na usta rzeczy, których nie wypowiedzielibyśmy w towarzystwie. A przynajmniej nie na trzeźwo. Kobieta o rozmiarze większym niż 42, to zgroza i obraza naszej efemerycznej natury. A ja się pytam - dlaczemu???

Skąd tyle w nas emocji odczuwanych na widok, czy nawet na myśl o ludziach, których już nie uda się nazwać szczupłymi?. Czemu to nas tak strasznie obchodzi? Przecież nie emocjonujemy się w takim samym stopniu osobami niskimi, wysokimi, czy w widoczny sposób odbiegającymi od wąsko pojętych standardów.
Może dzieje się tak, ponieważ większość osób jest bardzo zainteresowana swoją wagą i wyglądem. Aż za bardzo. Skupiamy się na sobie i na swoim wyglądzie i ten oto prawdziwy (dla nas) problem wyłazi podstępnie na pierwszy plan naszej egzystencji. Już nie zauważamy w ludziach ich uśmiechów, pogody ducha, dobroci. Widzimy ich CIAŁO. A jeśli nie mieści się ono w akceptowalnych przez nas wymiarach (zazwyczaj jest za grube) automatycznie przypominamy sobie o naszym kompleksie. Taka, nieukrywająca się w jaskini, osoba z nadwagą zaczyna nas drażnić. Przypomina nam jak mało doskonali (w naszych oczach) jesteśmy. Jak można tak nas dręczyć???
A już najgorzej jest, kiedy taki grubas śmiało i z radością oświadcza że kocha jeść, śpi nago w jedwabnej pościeli i uwielbia swoje ciało. O… to dopiero płachta czerwona niczym krew, na byka. Buchamy parą i sapiąc spazmatycznie zaczynamy internetowym dyszkancikiem wrzeszczeć, że przecież cukrzyca, kręgosłup i serce. I że my, bynajmniej i całkiem jak Jolasia z Kiepskich, nie będziemy płacić za te tłuste dni spędzone w szpitalnym łóżku. Bo jak to może być, że my, wzór cnót wszelakich, dbamy o siebie, żyjemy  na listku sałaty dla akceptacji innych podobnych nam sałatożerców, a taki grubas z radością oświadcza, że sens jego życia jest inny.

wtorek, 2 października 2012

bieganie początek 5 miesiąca


Dzisiaj wróciłam po dwutygodniowej przerwie. I ciężko było, ciężko. Jednak jak się zacznie, to żeby nie stracić tego co się już wypracowało należy regularnie szurać. Wynik dla mnie super. Dla biegaczy parsknięcie nad herbatką. Pięć km w 38,15 minut.
Mam nadzieję że nie jest tak tragicznie ze mną jak myślę (że jest). W końcu zaczęłam się ruszać po 32 wiośnie mojego życia. A w szkołach z wuefu zawsze zwiewałam. Jezusicku, jakby mnie mój były wuefista zobaczył, to by chyba gwizdek połknął z zaskoczenia. A pamięta mnie na pewno, bo na bezczela jarałam przy nim szluga (ok, 18 wtedy skończyłam i było po szkole). Się porobiło...

I jeszcze moja piąteczka z dzisiaj


poniedziałek, 1 października 2012

Farbowanie włosów henną



W związku pojawiającymi się siwymi włosami oraz babską chęcią zmian (nie od dzisiaj wiadomo, że najłatwiej jest zmienić w sobie kolor włosów) postawiałam na naturalną koloryzację. Wybór padł na hennę, która farbuje włosy na odcienie rude. Dodatkowo farby roślinne odżywiają włosy, które stają się błyszczące, grubsze, mniej podatne na zniszczenia. Żadna farba chemiczna tego nie zapewni.

Zioła farbujące, które znam to:

Henna - Lawsonia inermis – kolor pomarańczowy
To co farbuje nasze włosy to znajdujący się w roślinie barwnik – lawson, który wiąże się z keratyną. Aby lawson odpowiednio zafarbowała nasze włosy, nie powinnyśmy go zalewać wrzątkiem, oraz nie zmywać szamponem włosów po użyciu henny (henna musi dojrzeć).Najlepiej przygotować hennę kilka, kilkanaście godzin wcześniej i pozwolić aby barwnik uwolnił się nam do naszej mieszaniny farbującej.

Cassia - Cassia auriculata (zwana inaczej bezbarwną henną) – kolor złocisty
Farbowanie włosów cassią, to opcja dla blondynek. Włosy nią potraktowane uzyskają złocisty blask. Można mieszać cassię razem z henną, uzyskany na włosach kolor będzie wtedy nieco jaśniejszy.

Indygo - Indigofera tinctoria (zwana inaczej basmą lub czarną henną) – kolor granatowy
Farbuje właśnie barwnik zwany indygo, na włosach uzyskamy różny kolor w zależności od włosów, na blondzie wyjdzie niebieskawy, na rudych – wpadający w czarny. Aby zafarbować włosy na czarny kolor najlepiej zafarbować najpierw je Lawsonia Inermis (henną) a następnie nałożyć Indigofera Tinctoria (Indygo). Indygo przygotowujemy i od razu zużywamy.


Dziś pomalowałam włosy henną Khadi z amlą.
Amla - Emblica officinalis, jest rośliną wzmacniającą włosy i skórę głowy, dodana do henny pogłębia i przyciemnia jej kolor. Zastosowana sama nie zmieni koloru włosów. 


Henna w postaci proszku

Rozrobiona henna

Zalałam proszek - 150g, gorącą (ok 50 stopni) wodą, zmieszałam mikserem na niskich obrotach, odstawiłam w ciepłe miejsce. Do ciapy dodałam łyżkę odżywki bez silikonów i parafiny. Po 5 godzinach na suche, umyte szamponem włosy (szampon nie może zawierać w sobie silikonów, polyaquatów i parafiny) nałożyłam ciepłą mieszankę. Zaczęłam od czoła i nakładałam przy skórze najpierw na prawą, a potem na lewą stronę skóry i włosów. Potem zrobiłam skłon i nałożyłam mieszankę na tył głowy. To ważne, żeby dotrzeć dokładnie do skóry głowy. Nasza ciapa ma świetne właściwości odżywcze! Potem nakładam resztę na włosy. Nasza głowa powinna przypominać glinianą chatkę. Im więcej błotka tym lepiej.

Po nałożeniu zakładam worek foliowy a na to wełniany beret.
Czekam ok 2 godzin i zmywam letnią wodą. Zmywa się dość długo i upierdliwie. Na koniec nakładam balsam do włosów bez silikonów. Dziś padło na Bingo Spa.

Efekt farbowania (z lampą błyskową)

I bez lampy

 I jeszcze włosy przed malowaniem

olej arganowy i blada cera

Małż mi zrobił pierwsze zdjęcie uwieczniające mój (jak to się mówi chyba) zestaw.
Mam na sobie upolowane czarne jeansowe spodnie z second handu. Haha, wlazłam w rurki 40 Tally Wail.
Płaszczyk Zara kolekcja sprzed dwóch lat (?), pashmina na szyi w kolorze morskim. I buty chyba 3 letnie. Ach, mąż minimalista byłby ze mnie dumny, poza pashminą i spodniami wszystko stare.
Całość dopełniała zielona skórzana torba, ale nie została uwieczniona na fotografii. Torba też wiekowa.

Unikanie słońca przez całe lato przyniosło efekt w postaci zmniejszenia zmarszczek. I cery bladej. Chyba mogłabym spróbować pokombinować z asymetrią ust i zastosować jakąś czerwoną pomadkę.  Wywaliłam też wszystkie kremy (stosuję na ręce) przerażona ilością śmiecia. Aktualnie na noc używam kremu rozjaśniającego z BU. A za krem na dzień służy mi olejek arganowy. Do tego puder transparentny z BU z puderm perłowym. O kremie i pudrze tutaj.

Olej organowy, którego używam jest tłoczony na zimno. Widać pływające w nim kawałki miąższu. Delikatnie pachnie orzechowo. Kolor złoto-zielonkawy.

Świetnie sprawdza się na mojej wrażliwej i naczynkowej skórze. Cera jest nawilżona, promienna, pory zmniejszone. Jak sobie coś zrobię (wiem, to zuo, ale jak widzę syfka, to muszę go wycisnąć, muszę, na szczęście mało ich się pojawia) to szybciej się goi. Minusem jest cena. Ale i tak wychodzi taniej niż dobry krem.