czwartek, 28 listopada 2013

Hada Labo BB Moist Emulsion #1 Natural Beige SPF 50 PA +++

Brnę w ten las BB kremów i brnę. 

Tym razem zamówiłam pełnowymiarowe opakowanie Hada Labo BB Moist Emulsion. Skuszona zostałam lekką konsystencją, żółtością i wysokim filtrem. Składu nie podam. Niestety nie potrafię czytać japońskich krzaczków (z resztą żadnych krzaczków nie potrafię czytać). I jak na złość żaden z moich znajomych nie może mi pomóc (za to gdyby ktoś miał coś do przetłumaczenia z gruzińskiego, arabskiego, rosyjskiego, tureckiego, macedońskiego) to służę pomocą. Napis na opakowaniu w języku w miarę rozumianym zdradza, że ma toto nawilżać (domniemywam kwas hialuronowy). 

Po tygodniowym testowaniu mogę wydać opinię. Hada Labo BB Moist Emulsion nie podrażnia, nie uczula i nie wysusza. To już dobrze. Jak nazwa wskazuje ma lejąca konsystencję, co mi się podoba, bo mogę nałożyć cieniutką warstewkę. Nie wchodzi w zmarszczki, za to wchodzi w pory. Coś za coś. Nieźle kryje. Trzyma się na twarzy cały dzień i nie spływa. Kolor - żółty. To żółty, żółtek. Nic nie ma w sobie z różowości. Ma wysoki filtr i to sobie chwalę. Po nałożeniu daje satynowe wykończenie (twarz nie świeci się jak… po nałożeniu na nią oliwy, ale nie jest to mat). Pojemność 40 ml.

Plusy:
Wysoki filtr SPF 50 PA +++
Lekka konsystencja
Nie podrażnia
Bez zapachu
Nie włazi w zmarszczki
Praktyczna tubka z dziubkiem, który ułatwia aplikację

Minusy:
Za żółty (mógłby być zgaszony różem, ha nie sądziłam że to powiem)
Włazi w pory
Mało fikuśna tubka

Podsumowanie:
Jestem na tak. Ale nie ideał.

Opakowanie. Plastikowa tubka skrywa się w środku. Ozdoba łazienkowa to nie jest. Ot taka buteleczka. W tubce poza emulsją znajduje się jeszcze kuleczka, która po energicznym wstrząśnięciu pozwala mieszać mazidło (rozwiązanie znane nam z lakierów do paznokci).

Tył oryginalnego kartonika (z folii - dla zmyłki). Kto wie co tu jest napisane?

Swatch. Żółte to HL #1, beż to Missha WF #21 światło sztuczne

Po rozsmarowaniu. Na górze HL na dole Missha. Światło sztuczne.

Światło dzienne. Chmury. Zmiana kolejności. Na dole HL na górze Missha.

Po rozsmarowaniu. Te same warunki świetlne co wyżej.

I porównanie w warunkach dziennych

Buzia ubrana w HL #1 w świetle dziennym (zachmurzenie)

 Buzia ubrana w HL #1 w świetle dziennym plus lampa błyskowa

Dodałam dla Was zdjęcie mnie (ta z prostymi włosami) w Hada Labo BB po kilku godzinach od pomalowania. 


wtorek, 26 listopada 2013

Kochaj celnika swego możesz mieć niemieckiego

Odebrałam część paczek z urzędu celnego. I powiem że naszych rodzimych, polskich celników należy bardziej lubić. Nie wiem jak by cała sprawa wyglądała w dużym mieście, ale tutaj, na mojej wiosce Zollamt wyraźnie się nudzi. Zatrzymali mi wszystkie zakupy. Nawet te w cienkiej kopercie (próbki masek)! Z tego co wiem, rozsądne zakupy przesyłane do Polski, czy UK przychodzą sobie spokojnie do adresatów a celnicy interesują się raczej większymi paczuszkami. Tu się tak nie da.

Przepisy mówią, że w przypadku zakupów z Korei, Chin, Japonii, itp. Zwolnione z jakichkolwiek opłat są kosmetyki o wartości poniżej 45 euro (od osób prywatnych) i do 20 euro od firm (ale oznaczone jako prezent). Powyżej tej kwoty płaci się (w moimi przypadku) 19% vat. Cło nalicza się powyżej wartości 150 euro.

Wracając do meritum. Skarżę się płaczliwie, bo nawet nie chodzi o podatek, który musiałam zapłacić (niedużo). Chodzi o upierdliwość całej procedury. Urząd celny zatrzymuje paczki, potem przez pocztę wysyła do mnie list z powiadomieniem, że mają moje przesyłki. Wtedy ja muszę się kopsnąć do urzędu (a mam go akurat na drugim końcu miasta).
Po pokornym zapukaniu do pana celnika. Muszę przedstawić listy z powiadomieniami o przesyłkach, potem muszę przedstawić dowód, że płaciłam tyle ile płaciłam (nikt nie sugeruje się deklarowaną przez nadawcę wartością paczki).
Potem następuje moment. Wróć. Eon, liczenia pracowicie przez pana celnika wartości paczki. Każdej. Nawet gównianego listu z 5 saszetkami kremu o wartości 2 euro. 
Potem pan celnik idzie po moje paczki (po czym dowiaduję się że może wydać mi połowę, bo po drugą połowę muszę przybyć w innym terminie - jak już dostanę od nich pocztą powiadomienie, że oni te paczki mają. Tylko moje wrodzone lenistwo zapobiegło przed walnięciem pana celnika w łeb zdobytymi już azjatyckimi dobrami).
Potem następuje moment otwierania paczek, bo przecież mogłam się pomylić przy składaniu deklaracji. Potem sprawdzamy co jest w środku. A nóż brylanty. Albo nóż. 
Potem czekam na rachunek i już mogę płacić vat. Samo płacenie trwa trochę, bo pan w kasie się nie spieszy. Generalnie odniosłam wrażenie że jestem w jakimś ciepłym kraju w momencie trwania sjesty.
Ostatnie "potem" to było udanie się do domu. W międzyczasie zapadł zmrok.

Czeka mnie jeszcze druga wizyta. Jak tylko dostanę listy od urzędu że mają moje paczki. Te, które już widziałam. Nota bene paczki o wartości zwolnionej z podatku i cła. Następnym razem przyniosę sobie kanapki i termos z melisową herbatą.

Na osłodę moje łupy (czuję się jak jaskiniowy myśliwy wleczący za sobą złowioną antylopę).
Łup główny: TonyMoly - Luminous Aura Capsule CC Cream, Mizon – Black Snail All in One, Benton - Snail Bee High Content Steam Cream, TonyMoly - Tomatox Magic White Massage Pack, Innisfree - Jeju Volcanic Pore Clay Mask, Hada Labo - Gokujyun α Face Lotion 170ml 3D Hyaluronic Acid Retinol Collagen oraz Hada LaboMoist BB Emulsion SPF 50+

Łup poboczny - próbeczki

piątek, 22 listopada 2013

Innisfree White Tone Up Sleeping Pack

Innisfree to koreańska marka kosmetyczna. Składy mazideł wydają się być całkiem przyjazne (roślinne składniki aktywne). I nie są tak długie, że po przeczytaniu pełnej listy ingrediencji jesteś starsza niż przed czytaniem.

Ja zdecydowałam się rozpocząć testowanie kosmetyków Innisfree od maseczki na noc mającej odświeżać i rozjaśniać skórę. Idea maseczki na noc (sleeping pack) opiera się na połączeniu skoncentrowanych składników, jakie znajdują się w typowych maseczkach z kremem na noc. W praktyce wygląda to tak. Myjesz twarz, nakładasz sobie co tam chcesz, a na sam koniec smarujesz się sleeping pack. I idziesz spać. Jak dla mnie pomysł wart wypróbowania. W tradycyjnych maseczkach nie lubię momentu zmywania. Tutaj mycie przypada na poranek. 

Innisfree White Tone Up Sleeping Pack
Według słów producenta, maseczka zawiera Green Complex (pozyskany z roślin z certyfikatem ekologicznym). Naturalne składniki polepszają stan skóry w ciągu nocy, tak że rano twa twarz promienieje ;)
Maseczka jest wolna od parabenów, sztucznych aromatów, barwników, oleju mineralnego, alkoholu (a to ciekawe, bo ma w składzie), nie zawiera składników roślinnych.
Zawiera ekstrakty z 5 owoców jagodowych rosnących na wyspie Jeju: morwy, jeżyny, jagody acai, jagody goi, dzikiej maliny, które odżywiają skórę i działają antyoksydacyjnie. Rozświetlają skórę i pomagają w jej oczyszczaniu.
Na stronie COSDNA odgrzebałam pełny skład maseczki. KLIK 

Jak używać:
Stosujemy na noc po oczyszczeniu twarzy. Nakładamy maseczkę (zamiast kremu) i delikatnie wmasowujemy w skórę (omijamy okolice oczu i ust). Rano zmywamy. Maseczka polecana jest do skóry wrażliwej.

Stosowałam 6 nocy, miałam trzy próbki każda starczyła na dwa użycia.

Zdjęcia próbki

Dla czytających krzaczki

Maska ma żelową konsystencję, nie spływa, ale też i nie jest twarda, łatwo się rozprowadza

Po rozsmarowaniu nawilża i nie wysusza skóry. Podoba mi się zapach i konsystencja. Jest bezbarwna.

Plusy
Naturalny skład wolny od parabenów i silikonów (łał)
Łatwe stosowanie
Zapach lekko roślinny, trochę czuję różę herbacianą (może też bergamotkę) i alkohol
Lekka nietłusta konsystencja
Nie brudzi pościeli
Rano skóra jest świeża 

Minusy
Alkohol w składzie - może podrażniać, ale z drugiej strony czym to tałatajstwo bez konserwantów utrwalić?
Działanie. Nie widzę różnicy pomiędzy stosowaniem standardowego kremu a stosowaniem tej maseczki, może jakbym miała zaniedbaną twarz to byłoby bardziej zauważalne. Może powinnam (w ramach testowania właściwości detoksyfikujących) pójść na papierosowo-alkoholową imprezę i o 4 w nocy zataczając się lekko nałożyć maseczkę a rano (o 12) sprawdzić jak cera? Niebezpieczeństwo jest takie, że mogłabym nałożyć sleeping pack na zęby, na makijaż albo po prostu na poduszkę ;)

Podsumowanie
Jest poprawnie, szału nie ma, krzywda się też nie dzieje. Nie kupię pełnego opakowania.

Co sądzicie o idei maseczki na noc? Myślicie że mogę się poświęcić w ten weekend i przetestować detoks w warunkach bojowych?

czwartek, 21 listopada 2013

Dermaroller. A może derma roller? Mam i ja!

Moja skóra w tym roku postanowiła pokazać, że nie jestem  nastolatką. Trądzik młodzieńczy mnie opuścił, radośnie robiąc miejsce zmarszczkom, cieniom pod oczami i pajączkom. Nie dobrze. Z deszczu pod rynnę. Zaczęłam szukać rozwiązań. Po kilkutygodniowym internetowym odsiewaniu ziaren od plew, zakupiłam swój pierwszy dermaroller.

Dermaroller
To małe urządzonko, przypominające walec. Z kolcami. Bardzo ważne jest żeby były one maksymalnie gładkie i ostre, żeby nie rozrywać skóry, a ją nakłuwać. Ja wybrałam certyfikowane urządzenie z tytanowymi kolcami o długości 0,5 mm.

Opakowanie kartonowe, estetyczne, plastikowe okienko, przez które widać roller

Informacja o długości igieł, schemat rolowania i ogólne informacje

Dermaroller jest w jałowym opakowaniu

Po ściągnięciu foli, dostajemy do ręki urządzenie zabezpieczone dodatkowo plastikowym opakowaniem

Widok głowicy (jest wymienna)

Długość igiełek


Działanie
Wałkowanie, a raczej dziurkowanie twarzy powoduje lekki stan zapalny, co z kolei powoduje pobudzenie naturalnych procesów wytwarzania kolagenu i elastyny. Dzięki temu uzyskujemy znaczną poprawa stanu cery. Pajączki zanikają, koloryt skóry ulega wyrównaniu, następuje wygładzenie małych blizn i zmarszczek. Ja wybrałam igły 0,5 mm bo są najbardziej uniwersalne. Zabieg z taką długością można wykonywać co tydzień.



Wrażenia
Wczoraj zafundowałam sobie pierwsze rolowanie. Byłam nieco przestraszona, ale okazało się że nie takie kolce straszne. Ból porównywalny z oczyszczaniem twarzy, a nawet mniejszy. Nawet nie ból, a bardziej szczypanie. Skóra po zabiegu była zaczerwieniona i troszkę obolała (kto się kiedyś zjarał na słońcu ten wie o czym piszę). Pod rolkę zastosowałam serum z kwasem hialuronowym i stabilną formą wit C KLIK. Po rolce serum eliksir winogronowy DNA KLIK

Moje sera (używam na co dzień i pod rolkę, są świetne dla mojej wrażliwej skóry)

A na noc nałożyłam Innisfee White Tone up Sleeping Pack (o masce będzie kolejny wpis). Rano twarz była wypoczęta, gładsza, koloryt wyrównany, pory zwężone. Jestem zaskoczona, bo cera jest w o  wiele lepszym stanie, niż na przykład po korundowym peelingu (kiedyś sobie uczyniłam krzywdę takim czymś). Będę się rolować co tydzień i zdawać relację w kolejnych wpisach.

Innisfee White Tone up Sleeping Pack. Jestem w trakcie testowania, na razie wygląda obiecująco.

Jak się rolować?
Krok 1.
Dokładnie myję twarz i ręce.

Krok 2.
Odkażam skórę twarzy (ja użyłam spirytusu salicylowego na waciku), ponieważ derma rollera użyłam po raz pierwszy to go nie odkażałam, przy kolejnym użyciu też go odkażę (przemyję spirytusem, odczekam chwilę, przemyję przegotowana wodą)

Krok 3.
Nakładam serum (nieolejowe) pod rolkę. Zaczynam rolowanie od czoła i powoli schodzę w dół. Cztery ruchy poziome, cztery ruchy pionowe i po cztery na skos.

Krok 4.
Po rolowaniu nakładam serum z komórkami macierzystymi. 

Krok 5.
Nie zapominam o dezynfekcji rolki J Odstawiam do statywu do wyschnięcia. Zamykam opakowanie ochronne.

Na drugi dzień nakładam te same sera co podczas rolowania. Uważam na słońce. Dbam o nawilżenie. Po skórze nie widać (w sensie negatywnym) że 12 godzin wcześniej traktowałam ją kolczastym wałkiem.


niedziela, 17 listopada 2013

Loca, loca ,loocaaa

Dziś wpis niekosmetykowy i niebiegowy.

Otóż łażę na niemiecki. Grupa składa się głównie z Hiszpanów. Ludzie to młodzi, weseli i rozrywkowi. Ostatnimi czasy co tydzień wychodzimy gdzieś. I tak oto, stateczna matrona (ja) i matka dziecka (też ja) zamienia się w... nosz, kurczę... w nic się nie zamieniam. A tak bardzo pragnęłabym stać się choć na chwilę seksowną kocicą, albo uroczą malutką Japonkę. Prawda jest taka, że jak się postaram to najbliżej mi do Bridget Jones.

Ale wróćmy do mojej grupy. Poza Hiszpanami (dwóch chłopaków i dziewczyna) jest też Brazylijka, Senegalczyk, Gruzin, Marokanka, Turczynka. Nauczycielka pochodzi z Macedonii. Niezły miszmasz kulturowo religijny. Jeden chłopak, był w Polsce na erazmusie. Na "na dzień dobry" zaczął wymieniać polskie piwa. Zachwalał też wizualne walory Lublina. Musiał być na niezłej "bombie" przez cały czas trwania wymiany.

Senegalczyk, niesamowicie pracowity i ambitny chłopak. Niestety po niemieckiemu nie gada. Więc pomagamy mu po angielsku (zna świetnie). Dzięki temu mamy dwa razy w tygodniu lekcje niemiecko-angielskie. Z lekką nutką hiszpańskości.

Gruzin, jest bardzo stonowany. I fajny. Podpytuję go o kulturę. Liczyłam w skrytości ducha na opowieści ze stepów i stadami koni w tle. Niestety. Okazało się że chłopak urodził się w mieście, mieszkał w bloku i chodził do murowanej szkoły. Dobrze, że nie wspomniałam o moich wyobrażeniach, bo bym wyszła na kompletną ignorantkę.

Marokanka wyszła z mąż za Hiszpana z Teneryfy. Jest mamą i jest sympatyczna. Nie szlaja się z nami po knajpach.

Turczynka była na lekcjach całe dwa razy.

Dziewczyna z Brazylii. Młoda, nieśmiała i bardzo sympatyczna. Niestety nie może zostać w Niemczech. wraca w marcu. Jest au pair Mädchen. Trafiła na psychopatyczną rodzinę. Pracuje po 12 godzin dziennie, nie dostaje obiadów, ma problem z dniem wolnym. I dostaje miesięcznie 200 euro (jeden chłopak dostaje ponad 1000 euro za bycie au pair Junge). I się w grupie głowimy jak tu jej byt polepszyć.

I tak się wszyscy emigranci integrujemy. Taka szalona (loca) grupa.

I okazało się że maniana to znaczy jutro :)

A to ja wczoraj. I tyle w temacie.

sobota, 16 listopada 2013

Baviphat Peach All-in-one Peeling Gel

Skończył mi się peeling enzymatyczny z Biochemii Urody. 
W ramach eksperymentu szarpnęłam się na ok czterdzieści złotych polskich i nabyłam Baviphat Peach All-in-one Peeling Gel. Produkt jest przyjemny wizualnie i węchowo. Działanie ma jak najbardziej w porządku. Cudów nie należy się spodziewać (typu wybielenie, rozprasowanie czy inne obiecanki cacanki), Ale przecież peeling ma przede wszystkim łagodnie oczyszczać. A brzoskwinka z Baviphat jest w tym dobra. Jedyne do czego się można przyczepić to alkohol denat. w składzie. I może dlatego pelling ma w nazwie wszystko w jednym? W sumie i do koktajlu by się mógł i nadać ;)

A skład taki:
Water (Aqua), Cellulose, Glycerin, Alcohol, Butylene Glycol, C11-15 Pareth-12, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Silica, Carbomer, Arginine, Parfum, CI 19140, CI 15985, Phenoxyethanol, Prunus Persica (Peach) Fruit Extract

Zapach: przyjemnie świeży, brzoskwiniowy, spodoba się też miłośnikom napojów wyskokowych
Konsystencja: nie cieknie, nie proszkowa, taka akurat
Stosowanie: Nakładam na suchą twarz omijając okolice oczu, delikatnie masuję kilka minut po czym zmywam ciepłą wodą.
Działanie: Cera jest odświeżona, koloryt wyrównany. Peeling jest bardzo delikatny. Nie powoduje podrażnień nawet mojej wrażliwej i naczynkowej skóry.

Opakowanie w kształcie brzoskwinki (albo pupy w krzakach)

W środku znajdziemy też małą łyżeczkę do nakładania specyfiku

W słoiczku prezentuje się tak, ma grudkową, ale nie lejącą się konsystencję, przyjemny zapach i lekko brzoskwiniowy kolor

Na ręce nie spływa

Po roztarciu, widać kawałeczki cellulozy



czwartek, 14 listopada 2013

Missha, M Signature Real Complete BB Cream #21 SPF 25 PA ++


Missha, M Signature Real Complete BB Cream #21 SPF 25 PA ++

Jestem po 3 dniach testów kremu BB. Według producenta jest to luksusowe wydanie BB. Zawiera lipidy, działa rozjaśniająco na przebarwienia, spowalnia starzenie cery, leczy skazy, koi skórę. Doskonale się dopasowuje, wyrównuje koloryt i maskuje niedoskonałości cery.
Drobniutkie cząsteczki uzyskane dzięki technologii mikro szlifowania miękko stapiają się ze skórą, zapewniają doskonały komfort noszenia aż do 12 godzin!
Lipidy, takie jak w płaszczu lipidowym naszej skóry oraz opatentowany kompleks aminokwasów wzmacniają działanie NMF (naturalnego czynnika nawilżającego) i zachowują odpowiednią równowagę nawilżenia i natłuszczenia skóry.
Organiczne składniki Ecocert, naturalny kompleks leczący i uspokajający cerę oraz opatentowana formuła `7 - free` minimalizują wszelkie podrażnienia skóry.
Kompleks peptydów, wyciąg z miłorzębu i 50 rodzajów różnorodnych kompleksów roślinnych zapewniają doskonałe nawilżenie oraz dostarczają skórze bogactwo substancji odżywczych...

To tyle obietnic. Przez trzy dni nie zauważyłam czy faktycznie moje starzenie jest spowolnione, sceptycznie też podchodzę co do wyrównania kolorytu i wszystkich innych tego typu obietnic. Uważam, że za stan naszej skóry odpowiada wiele czynników. Żywienie, picie odpowiedniej ilości wody, zdrowy ruch, palenie/niepalenie, kosmetyki pielęgnacyjne. A na szarym końcu BB :)

Po zmyciu makijażu skóra nie była podrażniona, nie wiem jak z zapychaniem, bo stosowałam 3 dni.
Ten bebik, nie trwał niestety w stanie nienaruszonym przez 12 godzin. Podczas noszenia go zauważyłam że ściera się tu i ówdzie.

Pomimo tego, że posiadam kolor #21, to nie wyglądał on bladoróżowo na mojej skórze. Świetnie stapiał się z cerą i bardzo ładnie rozświetlał moją twarz tuszując do tego niedoskonałości. Twarz nie świeciła się nawet po kilku godzinach. Nie ściągał też skóry i nie przesuszał. Ale za to podrażniał (chyba, chciałabym zrobić do niej kolejne podejście, bo efekt na twarzy jest niesamowity). EDIT - znalazłam winowajcę, talk. A szkoda, bo efekt na buzi spektakularny.

Krem jest wydajny, ma kremową konsystencję, łatwo się go rozprowadza, zarówno palcami, jak i jajkiem. Ma delikatny zapach.

INCI/Ingredients:

Filtry: TITANIUM DIOXIDE 7.2%, ZINC OXIDE 3.8%
Pozostałe składniki: WATER, GINKGO BILOBA LEAF EXTRACT,CYCLOPENTASILOXANE, HYDROGENATED POLYDECENE, HYDROGENATED POLYISOBUTENE,BUTYLENE GLYCOL,PROPANEDIOL, PHENYL TRIMETHICONE, BUTYLENE GLYCOL DICAPRYLATE/DICAPRATE, ARBUTIN, CETYL PEG/PPG-10/1 DIMETHICONE, HYDROGENATED C6-14 OLEFIN POLYMERS, CYCLOHEXASILOXANE, SODIUM CHLORIDE, POLYGLYCERYL-4 ISOSTEARATE, SORBITAN ISOSTEARATE, CAPRYLYL METHICONE, ORBIGNYA OLEIFERA SEED OIL, SODIUM HYALURONATE, MICA, C12-15 ALKYL BENZOATE, OZOKERITE, SORBITAN OLIVATE, ALUMINA, DIMETHICONE/VINYL DIMETHICONE CROSSPOLYMER, HEXYL LAURATE, DISTEARDIMONIUM HECTORITE,ALUMINUM HYDROXIDE,STEARIC ACID, DIMETHICONE/METHICONE COPOLYMER, TOCOPHERYL ACETATE,PROPYLENE CARBONATE,HYDROLYZED COLLAGEN, LYSINE, HISTIDINE, ARGININE,ASPARTIC ACID, THREONINE,SERINE,GLUTAMIC ACID, PROLINE, GLYCINE, ALANINE, VALINE, METHIONINE,ISOLEUCINE,LEUCINE,TYROSINE,PHENYLALANINE,CYSTEINE,HYDROGENATED LECITHIN, SQUALANE,GLYCERIN, CERAMIDE 3, CHOLESTEROL, MACADAMIA TERNIFOLIA SEED OIL, STEARIC ACID,OLEIC ACID,BRASSICA CAMPESTRIS (RAPESEED) STEROLS, BETA-GLUCAN, ANTHEMIS NOBILIS FLOWER EXTRACT,LAVANDULA ANGUSTIFOLIA (LAVENDER) FLOWER/LEAF/STEM EXTRACT, VIGNA RADIATA SEED EXTRACT,COIX LACRYMA-JOBI MA-YUEN SEED EXTRACT, PANAX GINSENG ROOT EXTRACT, PUNICA GRANATUM EXTRACT,SCROPHULARIA BUERGERIANA ROOT EXTRACT, GANODERMA LUCIDUM (MUSHROOM) EXTRACT, SCUTELLARIA BAICALENSIS ROOT EXTRACT, RHUS SEMIALATA GALL EXTRACT, CUCUMIS SATIVUS (CUCUMBER) FRUIT EXTRACT,
ARTEMISIA VULGARIS EXTRACT, FRAGARIA VESCA (STRAWBERRY) FRUIT EXTRACT,COCOS NUCIFERA (COCONUT) FRUIT EXTRACT, CITRUS AURANTIFOLIA (LIME) FRUIT EXTRACT, CAMELLIA JAPONICA FLOWER EXTRACT,PRUNUS ARMENIACA (APRICOT) KERNEL EXTRACT, LINARIA JAPONICA EXTRACT, CAMELLIA SINENSIS LEAF EXTRACT,HOUTTUYNIA CORDATA EXTRACT, DAUCUS CAROTA SATIVA (CARROT) ROOT EXTRACT, OLDENLANDIA DIFFUSA EXTRACT, BAMBUSA TEXTILIS STEM EXTRACT, IRIS ENSATA EXTRACT,VITIS VINIFERA (GRAPE) FRUIT WATER, PRUNUS AVIUM (SWEET CHERRY) FRUIT EXTRACT, MORUS ALBA ROOT EXTRACT,COPTIS JAPONICA ROOT EXTRACT, ACORUS CALAMUS ROOT EXTRACT,
MANGIFERA INDICA (MANGO) FRUIT EXTRACT,ASARUM SIEBOLDI ROOT EXTRACT, ANGELICA KEISKEI LEAF/STEM EXTRACT, PSIDIUM GUAJAVA FRUIT EXTRACT, JUGLANS REGIA (WALNUT) SEED EXTRACT,PRUNUS PERSICA (PEACH) FRUIT EXTRACT, CARICA PAPAYA (PAPAYA) FRUIT EXTRACT, CORNUS OFFICINALIS FRUIT EXTRACT,LUFFA CYLINDRICA FRUIT EXTRACT, BLETILLA STRIATA ROOT EXTRACT,GLYCYRRHIZA GLABRA (LICORICE) ROOT EXTRACT, LYCIUM CHINENSE FRUIT EXTRACT, CITRUS UNSHIU PEEL EXTRACT, TARAXACUM OFFICINALE (DANDELION) RHIZOME/ROOT EXTRACT, CUCURBITA PEPO (PUMPKIN) FRUIT EXTRACT, SALICORNIA HERBACEA EXTRACT,LITCHI CHINENSIS FRUIT EXTRACT,CNIDIUM OFFICINALE ROOT EXTRACT,OENANTHE JAVANICA EXTRACT, NELUMBO NUCIFERA FLOWER EXTRACT,HORDEUM VULGARE LEAF EXTRACT,LECITHIN,POLYSORBATE 20, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE,

PALMITOYL PENTAPEPTIDE-4, SODIUM ASCORBYL PHOSPHATE,ACETYL HEXAPEPTIDE-8, COPPER TRIPEPTIDE-1, ECHINACEA PURPUREA EXTRACT, BACILLUS/SOYBEAN FERMENT EXTRACT,PERILLA OCYMOIDES LEAF EXTRACT, TALC, TRIETHOXYCAPRYLYLSILANE, XANTHAN GUM, DIMETHICONE, ADENOSINE,METHICONE, CAPRYLYL GLYCOL, ETHYLHEXYLGLYCERIN, TROPOLONE, 1,2-HEXANEDIOL, PHENOXYETHANOL, DISODIUM EDTA, FRAGRANCE

Skład wynaleziony na tej stronie KLIK

Plusy:
  • ładnie stapia się z cerą
  • uspokaja moją kapryśną skórę
  • udaje że jestem wyspana i zakrywa pajączki
  • dobrze się nakłada
  • nie wysusza ani nie przetłuszcza skóry

Minusy:
  • po całym dniu tajemniczo znika z najbardziej peryferyjnych części twarzy (np czubek nosa)
  • niski filtr
  • tradycyjnie marudzę na różowość
  • coś w nim mnie podrażnia

Zdjęcie mojej próbki

Na dłoni, w rzeczywistości kolor jest ciut ciemniejszy i bardziej różowy

Po roztarciu

Po wklepaniu jajem (z lampą błyskową)

Goła

Ubrana w Missha, M Signature Real Complete

I po ok 8 godzinach (twarz przypudrowana pudrem Alverde KLIK ), tusz Inglot, brązowa kreska na powiece wykonana kredką i roztarta.


wtorek, 12 listopada 2013

Stabilizacja - dwa dni warzywno-owocowe w tygodniu

Stabilizuję wagę. Znalazłam idealny sposób. A raczej znalazła go dr Dąbrowska. Proponuje ona cykliczne przypominajki WO (na przykład 2 razy w roku po 14 dni). Albo jeden, lub dwa dni WO w tygodniu (i już bez przypominajek cyklicznych).

Wybrałam opcję nr dwa. Teraz poniedziałek i środa to moje dni. Sposób działa świetnie. Nie czuję się głodna i zmęczona. A wręcz tryskam energią. Nic mnie nie boli i w ogóle jestem w euforii. Mam też wrażenie że słynny pms się zmniejszył :)
Reszta dni tygodnia upływa na w miarę rozsądnym żywieniu. Nawet czasem zjadam pizzę (chociaż mi szkodzi nieco, ale bez przesady z tym umartwianiem się). Ostatnio odkryłam grillowaną pierś z kurczaka podaną na sałatach i owocach. Do tego ocet balsamiczny. Mrauuu... Jak chcecie to podam przepis i wrzucę zdjęcia. CHCECIE?

Wagowo. Utrzymuję 56-57 kg.

Moje przykładowe menu dnia warzywno-owocowego:

  • rano szklanka wody i rytualna kawa ziarnista z małą ilością napoju ryżowego eko (jedyne odstępstwo, ale przecież po to mamy życie żeby czerpać z niego przyjemność)
  • potem zwykle zajadam surową zieleninę; aktualnie moim ulubionym daniem śniadaniowym jest sałatka z:
    1. pokrojonego w kostkę winnego jabłka
    2. 3 średnie buraki ugotowane w mundurku, obrane po ugotowaniu i splasterkowane
    3. cykoria pokrojona w plastry
    4. szczypiorek
    5. ocet balsamiczny
    6. sól i pieprz do smaku
  • na obiad zajadam zupę (zwykle w kilku mniejszych porcjach, mniej więcej co 1,5 godziny) zupy są różne, ostatnio zupa krem z dyni, zupa z cuknii, itp
  • kolacja to sałatka zrobiona z suszonych pomidorów, świeżych pomidorów, sałaty, cebuli/pora, doprawiona tym na co mam ochotę
  • cały dzień piję pyszne herbaty owocowe, ziołowe i zielone
I na koniec porównanie jak to było kiedyś i jak jest teraz.

niedziela, 10 listopada 2013

Aktualizacja włosowa, listopad 2013

Wspominałam, że w sierpniu miałam mały włosowy kryzys?
W sumie to nawet nie mały. Dieta warzywno owocowa spowodowała spadek kilogramów oraz (niestety) wypadanie włosów. Nawet przez miesiąc poważnie rozważałam ich obcięcie.

I nie uczyniłam tego (pewnie przez to że wydałam forsę na kosmetyki skórne). Włosy zaczęły odrastać. Aktualnie mam ok 5 centymetrowe sterczące antenki. Po diecie poprawiła się też ich jakość. No ale dopiero teraz to widzę.

Włosy urosły i się rozprostowały. Na pewno to efekt obcięcia (zeszłam z cieniowania) oraz ich długości. Teraz naprawdę muszę się namęczyć żeby wystylizować je w fale. Ale nawet jeśli te moje fale wydobędę to i tak po kilku godzinach zostają mi marne zawijaski na końcówkach. Więc się nie meczę i po prostu je suszę suszarką z jonizacją na średniej temperaturze.

Pielęgnacja
Pod tym względem pozostaję wierna naturalnym metodom. O ile skóra zaczęła potrzebować cudów techniki (same oleje już nie wystarczają), włosy nie sa wymagające. Wystarcza im olejowanie przed myciem (aktualnie od kilku miesięcy stosuję Khadi Olejek stymulujący wzrost włosów KLIK). Myję je raz na ok 4 dni szamponem dla niemowląt firmy Bübchen KLIK, który nie zawiera SLS i SLES, po myciu (a myję tylko skalp, resztę włosów po prostu odciskam z szamponu) nakładam maseczkę na winie (jaka mi się nawinie, wszystko zależy od tego na co włosiska maja ochotę, potrafię już rozpoznać czego im brakuje. Jak chcą nawilżenia to dorzucam im do odżywki sok z aloesu i d-panthenol, jak chcą natłuszczenia - to olejek Khadi, a jak białka to dorzucam resztki kolagenu z ZSK)

Mój zbiór maseczek i odżywek jest żałośnie mały i aktualnie zawiera:

  1. SCANDIC organic Banana Mask, która służy mi za bazę i do której dorzucam co mam pod ręką
  2. HEGRON różowy, do włosów po trwałej, odżywka do spłukiwania
  3. JOANNA Odżywka z lnem i rumiankiem bez spłukiwania


Farbuję tylko ziołami  Aktualnie jest to mieszanka mniej więcej w 4 częściach henna 4 części cassia 2 części eclipta. 


Zdjęcia wykonane z lampą błyskową

Widać że te włosy są falowane, a nie proste. Ale jestem za leniwa żeby dwie godziny walczyć o ich skręt (suszą się długo). Oczywiście o jakość skrętu chodzi, bo dość szybko mogę uzyskać efekt miotły trafionej piorunem.

bez lampy zdjęcie wychodzi ciemno i beznadziejnie (światło sztuczne)


Skin79 VIP Gold Collection Super Plus BB Cream SPF25 PA ++

Przez ostatnie dwa dni testowałam Skin79 Vip Gold BB Cream 

Niestety miałam tylko próbkę, więc nie mogłam sprawdzić jak w dłuższym użytkowaniu wpływa na stan cery. A nie ukrywam, jestem strasznie tego ciekawa. 

Ale może najpierw konkrety. 
  • Krem ma działać rozjaśniająco i przeciwzmarszczkowo (w składzie adenozyna i arbutyna).
  • Nawilżać dzięki olejkowi ze słodkich migdałów, wyciągu z kawioru i soku z aloesu.
  • Chronić przed fotostarzeniem się skóry.

Zaniepokoił mnie kolor. Jest dziwny. Szaro-różowy, ciut ciemniejszy niż Skin79 The Oriental Gold Plus BB. Ale spokojnie, on tylko tak straszy. Po rozprowadzeniu na buzi idealnie wpasował się w cerę. No może nie w 100% idealnie, bo jednak ten różowy kolorek ciut widoczny jest. Ale nie dużo.

Ten BB ma konsystencję gęstej śmietany kremówki, Nie spływa z ręki. Nakładanie jest proste, nie tworzy smug, łatwo się rozprowadza palcami. Poprawiony jajkiem-gąbeczką, ślicznie wtapia się w skórę. Po prostu idealnie. Nie podkreśla zmarszczek, nie zostawia tłustej warstwy na twarzy, prawie nie widać że coś mam na buzi. Za to efekt – cudny. Twarz rozświetlona, zmarszczki znikają. Tak samo jak rozszerzone pory. Skóra wygląda na wypoczętą i nawilżoną. Czyżby to był ten wybrany?

Cóż, niestety po godzinie okazało się, że krem pięknie liftinguje ale i straszliwie mnie wysusza. Wyobraźcie sobie cieniutką warstewkę maseczki typu peel off, która wyschła. Właśnie taki efekt na mojej skórze wywołał Skin79 Vip Gold. Być może powinnam zastosować go na krem. Ale chciałam sprawdzić (jak każdy z bebików) jak działa na skórę solo. I właśnie dlatego żałuję że miałam tylko jedną próbkę. Może z kremem nawilżającym efekt ściągnięcia i wysuszenia skóry nie pojawiłby się? Może za mało tego kawioru ;)

Dodam jeszcze że na mojej twarzy utrzymywał się cały dzień. Nie spływał, nie warzył się, trwał nieruszony i nawet się nie przetłuścił, świń jeden. Ideał. Prawie. A jak wiadomo, prawie - robi różnicę.



Plusy
  • pięknie stapia się ze skórą
  • nie warzy się
  • rozjaśnia i rozświetla delikatnie bez efektu „glow"
  • nie potrzebuje pudru
  • trwały
  • ujednolica cerę i tuszuje małe niedoskonałości
  • leciutki, nienachalny zapach
  • nie włazi w zmarszczki i pory
  • idealny balans między niekryciem a tapetą na twarzy, jest nienachalny

Minusy:
  • za niski filtr (preferuję wyższe)
  • wysusza moją skórę 
  • no i dla zimniejszych karnacji świetny




Zdjęcie mojej próbki


Porównanie odcieni. Na górze Skin79 Vip Gold, na dole Skin79 The Oriental Gold Plus

Roztarte. Na górze Skin79 Vip Goldna dole Skin79 The Oriental Gold Plus

I ja ubrana tylko w Skin79 Vip Gold BB Cream

Przy okazji porównałam oba Złotka. Poza podobnymi opakowaniami, są całkiem inne. Złotko z plusikiem jest treściwsze, bardziej kryje, daje na skórze więcej blasku. Skóra jest nawilżona. Ale z bliska widać że na niej coś jest (tj podkład). Złotko bez plusika byłoby ideałem dla mnie gdyby dodać nawilżenie poprzednika. 


sobota, 9 listopada 2013

Secret Key SYN-AKE Anti Wrinkle & Whitening Cream

Mała recenzja kremu SecretKey SYN-AKE Anti Wrinkle & Whitening Cream.
Za mną ponad trzy tygodnie codziennych testów.

Skład/INCI:
Water Aqua, Butylene Glycol, Arbutin, Cetyl Ethylhexanoate, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Cetearyl Olivate, Cetearyl Alcohol, Sorbitan Olivate, Camellia Sinensis Seed Oil, Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Dipeptide Diaminobutyroyl Benzylamide Diacetate, Soluble Collagen, Panthenol, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Dimethicone, Beta-Glucan, Sodium Hyaluronate, Arginine, Carbomer, Xanthan Gum, Adenosine, Disodium EDTA, Methylparaben, Propylparaben, Phenoxyethanol, CI 19140, CI 15985

Dobroczynne substancje, które widzę tutaj:
arybutyna (rozjaśnienie), olej z nasion herbaty, syn-ake, kollagen, panthenol, sok z aloesu, beta-glukan, hialuronian sodu, arginina. 
Oraz humektanty i emolienty, no i kilka silikonów.

Rozjaśnienie - skóra jest wyraźnie rozjaśniona i ukojona.
Działanie przeciwzmarszczkowe - nowe zmarszczki się nie pojawiają, a stare - cóż nie liczę na trwałe wyprasowanie. Stan zmarch nabytych zależy od tego czy jestem nawodniona i wypoczęta.

Na mojej mieszanej i wrażliwej cerze krem się świetnie sprawdza jako kosmetyk pod BB. Nic się nie roluje, nie spływa. Nie zapycha i nie podrażnia mojej wrażliwej skóry. Ogólnie ocena bardzo pozytywna. Na pewno wart jest wypróbowania. Skład w porządku.

50 ml kremu zamknięte jest w estetycznym szklanym słoiczku. Wytrzymałym, bo zdążył mi się sturlać ze stołu i nic się nie stało.


W środku lekka konsystencja. Krem nie lepi się do skóry. Szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej warstwy na twarzy. Świetny jako krem pod makijaż, na noc szukałabym czegoś treściwszego. Zapach mało wyczuwalny.

piątek, 8 listopada 2013

Circle lenses, puder mineralny i bronzer alverde oraz jajko do makijażu

Zakupiłam pierwszą parę brązowych soczewek kontaktowych, które optycznie powiększają tęczówkę. Są to soczewki miękkie, trzymiesięczne. Klik
Rozmiar 14,5 mm. Dziwne uczucie mieć coś na oku, mam też wrażenie że trochę zwiększyły mi się sińce pod oczami i opuchlizna. Ale może to efekt zbierania wody w organizmie.

Zrobiłam zdjęcie. Co sądzicie?


Z uwagi na twarz córki młynarza (efekt uzyskany dzięki jasnoróżowo-beżowej Missha #21, czy podobnym w tonacji Skin79 oraz do tego puder bambusowy) postanowiłam zainwestować w puder kolorowy. To znaczy nie biały :)
Zachęcił mnie skład pudru mineralnego (a właściwie średniomineralnego, bo nie opiera się na samych minerałach) ekologicznej marki - Alverde. I cena przyjazna do ok 16 zł za 10 g.

Mineral Puder Alverde kolor 02 natural
Ingredients/INCI
Kaolin, Mica. Zink Stearate, Silica, Parfum (Essential Oils)**, Isoamyl Laurate, Tocopherol, Tourmaline, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder*, Prunus Armeniaca Kernel Oil*, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil*, Magnesium Silicate, Ascorbyl Palmitate, [+/- CI 77891, CI 77492, CI 77499, CI 77491, CI 77163]
Poza minerałami: kaolin, mika, krzemionak, turmalin, zawiera tez wyciągi roślinne z migdału, aloesu i słonecznika, oraz pochodną wit E

Konsystencja - sypka, brak jakichkolwiek grudek (pamiętam czasy grudek w pudrach), śliczny, pudrowy zapach. Po nałożeniu uzyskuję mat (niezbyt mi to odpowiada), więc na wierzch dorzucam rozświetlacz inglot.

Kolor #02 w pudełku, ja bym go określiła (kolor) jako brzoskwiniowy, w tonacji raczej ciepłej 

Na mej ręce prezentuje się tak, daje płaski mat

Opakowany w małe, poręczne pudełko z sitkiem, w zestawie jeszcze mini puszek wątpliwej przydatności


Zafascynowana tym, że można konturować twarz (ale niestety na fascynacji się kończy, moje próby wycieniowania twarzy nieuchronnie kończą się efektem porannej żulicy), dorzuciłam do koszyka bronzer alverde (light bronze), w równie przyjaznej cenie jak puder mineralny ok 16 zł za 7 g.

Gebackener Duo-Bronzer (light bronze) Alverde
INCI/Ingredients
Mica, Glycerin, Parfum (Essential Oils), Glyceryl Caprylate, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Magnesium Aluminum Silicate, Dehydroxanthan Gum, p- Anisic Acid, Tocopherol, Sodium Levulinate, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, Sodium Anisate, Helianthus Annuus Seed Oil, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Extract, Silica, [ +/- CI 77891, CI 77492, CI 77491, CI 77499] 

Skład opiera się na mice oraz olejkach roślinnych z jojoby, makadamii, słonecznika i ekstrakcie z rozmarynu. Producent zapewnia że zapachy (olejki eteryczne) i wszystkie ekstrakty roślinne pochodzą z certyfikowanych plantacji ekologicznych.

Bronzer jest zapakowany w ładnie wyglądające pudełko, porządnie wykonane. Obydwa odcienie są matowe.

W rzeczywistości kolory są bardziej nasycone, jasny wpada w róż

Tył opakowania

Na ręce


I na koniec jeszcze kila słów profesjonalnym i precyzyjnym jajku do makijażu ;) by Ebelin  klik
Zachęcona opiniami postanowiłam wypróbować nową dla mnie technikę naciapywania BB za pomocą mokrej gąbeczki. Efekt jest bardzo naturalny, nie ma szans, żeby zostawić na skórze odciski palców. Minus za to taki, że zużywa się więcej kremu BB (mniej więcej o 30% więcej). Z drugiej strony szybciej będę mogła wypróbować nowe bebiki (jakoś mi tak dziwnie by było mieć otwarte i używane więcej niż 3 kremy BB, a tak, proszę, szybciej się skończą). Teraz będę doskonaliła technikę nakładania na twarz. Drżyjcie :)

Gąbeczka jest miękka, dobrze wykonana, bez uszkodzeń. Cena super - ok 9 zł.