poniedziałek, 30 grudnia 2013

LIOELE Dollish Veil Vita BB (natural green) SPF 25 PA ++

Sięgnęłam po próbkę z ciekawości. W składzie dość wysoko figuruje talk, z którym moja skóra się nie lubi. Szkoda że ten składnik tak na mnie działa, bo zauważyłam, że kosmetyki go zawierające mają przyzwoite krycie (a jak wiecie, czasem przydaje się coś porządnie zamaskować). 

Ten BB ładnie maskuje zaczerwienienia, może służyć tez jako baza pod makijaż (a przynajmniej tak twierdzi producent). W kremie zamknięte są mikrokapsułki z barwnikami. Po rozsmarowaniu go na skórze uzyskujemy naturalny efekt, który nie ma nic wspólnego z początkową barwą kremu (przed rozsmarowaniem ten BB jest białozielony).

INCI/Ingredients
Water, Cyclopentasiloxane, Titanium Dioxide, Glycerin, Dipropylene Glycol, Ethyhexyl Methoxycinnamate, PEG-10 Dimethicone, Zinc Oxide, Hexyldecyl Myristoyl MEthylaminopropionate, Talc, Dimethicone/Vinyl Diemthicone Crosspolymer, Dimethicone, Ethylhexyl Salicylate, Disteardimonium Hectorite, Betaine, Portulaca Oleracea Extract, Tocopheryl Acetate, Tocopheryl Lioleate, Hydrogenated Lechitin, Squalane, Hydrogenated Vegetable Oil, Cyclomethicone, Magnesium Sulfate, Dipentaerythrityl Hexahydroxystearate/Hexastearate/Hexarosinate, Calcium Aluminum Borosilicate, Jojoba Esters, Mica, C12-14 Pareth-3, Vinyl Dimethicone/Methicone Silsesquioxane Crosspolymer, Silica, Glycosyl Trehalose, Polyester-1, Acrylates/Dimethicone Copolymer, Methicone, Palmitic Acid, Silica Dimethyl Silylate, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Aluminum Hydroxide, Aluminum Stearate, PEG-200, Retinol, Biotin, Ascorbyl Glucoside, Pearl Powder, Panthenol, Aluminum Silicate, Ceramide 3, Chloesterol, BHT, Fragrance, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, Butylparaben, Iron Oxides (CI 77491), Iron Oxides (CI 77491), Iron Oxides (CI 77499), Chorium Oxide Greens, Ultramarines.

Jak widać skład nie powala (punkt odniesienia – azjatyckie BB i skóra nadszarpnięta zębem czasu), w prawdzie widnieje tu aż sześć witamin (witamina A (Retinol), B5 (Pantenol), C (Ascorbyl Glucoside), E (Tocopheryl Acetate), F (Tocopheryl Linoleate), H (Biotin)), ale na początku mamy stado silikonów i talk. Ekstrakt z portulaki warzywnej gdzieś w środku składu i sproszkowana perłę na końcu. Myślę, że osoby młodsze i nie reagujące na talk mogą śmiało wypróbować.

Podsumowanie:
Krycie – jak podkład
Konsystencja kremowa, dość gęsta, ale rozprowadza się w porządku, nie tworzy smug, nie zostawia lepkiej warstwy na twarzy (raczej pudrowy)
Kolor różowy beż
6 witamin w składzie, jeden ekstrakt roślinny
Parabeny i talk
Średni filtr

Pojemność 30ml

Moja próbka. Wydajna, spokojnie starczy na 2 użycia. Nawet i trzy.

Krem tuż po nałożeniu.

Goły nadgarstek z pieprzykiem testowym ;)

Tak zachowuje się LIOELE Dollish Veil Vita BB, po rozsmarowaniu. Poziom krycia - jak widać.

I jeszcze porównanie. Omawiany BB drugi od prawej

poniedziałek, 23 grudnia 2013

SKINFOOD Salmon Brightening Eye Serum

Ze strony producenta, luźnie przetłumaczyłam: Wodne serum bogate w kwasy omega 3, haloxyl*, arybutynę i witaminy. Poprawia mikrocyrkulację krwi i rozjaśnia cienie. Stosujemy po umyciu twarzy. Po nałożeniu serum zaleca się zastosować krem pod oczy z tej samej serii.

*Zaciekawiona, co to za dziwota. Otóż haloxyl, to kompleks substancji skutecznie zmniejszających cienie pod oczami. Zawiera flawonoid chryzynę oraz peptydy. Powoduje eliminację produktów rozpadu hemoglobiny: jonów żelaza oraz bilirubiny, których nagromadzenie jest główną przyczyną tworzenia się cieni pod oczami. Zwiększa jędrność i elastyczność skóry wokół oczu, wzmacniając strukturę podtrzymującą sieć naczyń kapilarnych. Rozjaśnia przebarwienia oraz ujednolica koloryt skóry. Informacja przekopiowana ze strony Ziaja KLIK

Ale wracamy do naszego bohatera. Salmon Brightening Eye Serum całkiem nieźle sobie radzi z rozjaśnianiem cieni. Skąd wiem? Moje dziecię złapało przeziębienie. Dość poważne. Już drugą noc zamiast spać, biegam z herbatkami, kładę mokrą szmatkę na czoło, podaję lekarstwa i tak dalej... Jak już się położę, to zamiast spać przytulam (mamy maja magiczną moc leczącą, moja jest cherlawa i działa tylko w bezpośredniej bliskości). Och i znów zbaczam na boczne tory. A miało być o serum. 

Jeszcze raz. Salmon Brightening Eye Serum rozjaśnia cienie. Nie podrażnia i tak już wymęczonej okolicy oczu. Bez niego wyglądałabym gorzej. Polecam :)

Wbrew pozorom nie pachnie łososiem. Zapach jest świeży, delikatny, kremowy.

Pojemność - 30 ml

Serum zapakowane w estetyczne opakowanie. 

Skład w krzaczkach, nie potrafię przetłumaczyć. Jak znajdę to dodam. Opakowanie jest duże. Uzyskujemy efekt paczki chipsów (mało produktu w porównaniu do wielkości opakowania).

Pompka nie pluje produktem. Dozuje ilość odpowiednią do wklepania pod oczy.

Konsystencja lekkiego kremu. Nie spływa z ręki. Kolor lekko beżowy. Ładnie pachnie.

Nie klei się, dobrze się rozprowadza. Szybko wchłania.

I żeby nie być gołosłowną. Moja naga i wymęczona facjata o poranku. Druga doba walki z zarazą. Z serum łososiowym daję radę. Wierzcie mi, bez niego byłoby gorzej.

czwartek, 19 grudnia 2013

Weihnachtsmarkt 2013

Weihnachtsmarkt to tradycyjny jarmark bożonarodzeniowy. U nas w Verden ma dwa oblicza. Pierwsze to beztroska zabawa, karuzele, śmiechy, gwar rozmów (słychać niemiecki, angielski, turecki, hiszpański, polski, rosyjski...). Mieszają się zapachy prażonych orzechów, miodu, grzanego wina, no i oczywiście Schmalzkuchen. 

Głodny. Nie ma problemu :) Największą popularnością cieszą się wspomniane wyżej Schmalzkuchen (wytrawne ciasto drożdżowe - takie jak na pączki, smażone na smalcu i posypane cukrem pudrem, w formie podobne do kopytek)

 albo Krakowska w bułce. Poczułam ukłucie patriotycznej dumy. Oto nasza kiełbasa narodowa :)

Dzikie małomiasteczkowe tłumy. Prawie wszyscy raczą się Glühwein, po naszemu grzańcem. Chociaż nasz bardziej alkoholowy. Tutaj po wypiciu szklaneczki czuję miłe ciepełko. W ojczyźnie mej, po szklaneczce grzańca to... hohoho ;)

Zdecydowanie wolę spokojniejsze regiony. Powoli udajemy się w strony mniej oblegane przez rozbawionych mieszkańców.

Tajemnicze zaułki

albo spokojną, o tej porze, ulicę handlową.
   

Zwróćcie uwagę na rowery. Wszyscy tu jeżdżą na rowerach. Kilka razy spotkałam 80 latka pod tlenem. Na rowerze. A jakże. 


...a na koniec zdjęcie, które zrobił mi Pan Bu*


*mój własny synek lat pięć

środa, 18 grudnia 2013

MISSHA Super Aqua Oxygen Micro Essence Peeling


Opis producenta: Missha Super Aqua Oxygen Micro Essence Peeling to delikatnie złuszczający żel, który wykorzystuje technologię mikro-peelingu (wydziela się aktywny tlen, który złuszcza naskórek bez potrzeby tarcia). Cząsteczki tlenu, przyswojone przez skórę wzmacniają jej dotlenienie i witalność, szybko eliminują martwe komórki i eliminują zanieczyszczenia zalegające w porach, natychmiast dodając skórze blasku i miękkości.

Podeszłam do produktu nieufnie. Wiedza jaką posiadam wrzeszczy mi do ucha, że właśnie funduję mojej skórze stres oksydacyjny poprzez obfite wsmarowanie w nią wolnych i radosnych tlenowych rodników. Hmmm, a może moje tłumaczenie jest do rzyci?

Missha Super Aqua Oxygen Micro Essence Peeling posiada formułę serum, która dostarcza skórze korzyści profesjonalnego peelingu i maski dotleniającej przy każdym użyciu. Składniki aktywne i tlen wnikają głęboko w skórę, zmieniając się z żelu w delikatną pianę. Aktywny tlen wspomaga naturalną zdolność skóry do samodzielnego oczyszczania, poprawia witalność i dodaje blasku, pomaga w odnowie komórek, umożliwiając skórze szybkie pozbycie się martwego naskórka odsłaniając świeżą, zdrową cerę. Redukuje widoczność i pojawianie się drobnych zmarszczek. 

O ja cię, trudno zaryzykuję, najwyżej w celu uśmiercania beztlenowców będę używała.

Kartonowe, ładne opakowanie. Instrukacja użytkowania po angielsku.

Produkt zapakowany jest w estetyczną tubę...

...zwieńczoną pompką, która bez problemu dozuje produkt.

Składniki aktywne. Lecimy od góry (czyli od największej ilości do najmniejszej):
  • Arginina - bierze udział w syntezie kolagenu, usprawniania na proces gojenia skóry.
  • Trehaloza - hydro-aktywny cukier derywowany z pustynnej rośliny znanej jako „pamięć wodna”, który nawilża skórę, tworząc „rezerwę wodną”.
  • Ekstrakt z papai – główny składnik to papaina, enzym z grupy proteaz hydrolizuje białko. W tym wypadku gruntownie usuwa martwą część naskórka, oczyszcza powierzchnię skóry. Papaina działa tylko na martwą, obumarłą część naskórka. Ekstrakt z papai działa także nawilżająco, wspomaga mikrokrążenie krwi.
  • Kwas hialuronowy – nawilża
  • Ekstrakt z pszenicy - zawiera bogactwo witamin, minerałów i mikoelementów, niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych oraz aminokwasów. Sprawia, że skóra staje się miękka, nawilżona, odżywiona. Poprawia jej koloryt,  zmniejsza podrażnienie spowodowane przesuszeniem się skóry.
  • Ekstrakt z Linarii Japońskiej – niestety nie znalazłam informacji co ma robić, pewnie coś dobrego
  • Ekstrakt z kwiatów lotosu – wykazuje działanie nawilżające, ściągające, antyseptyczne, dodatkowo przyspiesza gojenie ran.
  • Ekstrakt z liści Oliwnika Kłującego – działa antyoksydacyjnie, co jeszcze, nie wiem.
  • Onsen-sui – co to jest? Roślina, zwierzę?
  • Ekstrakt z owocu grapefruita – powoduje, że skóra staje się zdrowsza, elastyczniejsza, odporniejsza.
  • Beta glukan - łagodzi podrażnienia, stymuluję odnowę kolagenu, wykazuje silne działanie przeciwzmarszczkowe, poprawia nawilżenie suchej skóry, uelastycznia i napina skórę starzejącą się, wyrównuje koloryt skóry.
  • Saccharide Isomerate – działanie silnie nawilżające
  • Kwasy AHA - tartarowy, jabłkowy, glikolowy, cytrynowy, mlekowy i pirogronowy. Wspomagają złuszczanie, regenerację oraz chronią skórę przed wolnymi rodnikami
Ingedients/INCI:



Ilość w opakowaniu: 100 g
Zapach: bardzo przyjemny, świeży, owocowy
Kolor i konsystencja: gęsty kremo-żel, łatwo się rozsmarowuje
Sposób użycia: Nakładam dwie pompki kosmetyku na oczyszczoną, suchą skórę twarzy, omijając okolice oczu i ust. Pozostawiam na twarzy kilka minut, dopóki żel nie zacznie musować. Zaczynam masować skórę, aż na powierzchni nie pojawią się drobiny złuszczonego naskórka (takie kłaczki). Po wszystkim zmywam twarz ciepłą wodą. Używam 2 razy w tygodniu.
Działanie: Skóra jest odświeżona i rozjaśniona, nałożony na podrażnioną skórę - szczypie. Wydaje mi się, że jest na tyle silnym preparatem że częstsze stosowanie (niż 2 razy w tygodniu) mogłoby skutkować podrażnieniem.
Minusy: na trzecim miejscu alkohol denat. w składzie, parabeny.

Porcja produktu, którą wypluwa pompka. Konsystencja gęsta, produkt nie spływa.

Peeling łatwo się rozsmarowuje i tworzy ok milimetrową połyskliwą przezroczystą warstwę.

Po kilku minutach zaczyna tworzyć się piana.

Pianę wmasowujemy w skórę, na naszej skórze zaczynają się pojawiać kłaczki usuniętego naskórka. Niestety moje dłonie (z uwagi na świąteczne porządki i detergenty) są tak czyste, że kłaczki martwego naskórka nijak się objawić nie chciały.

Ogólne wrażenia: po 3 tygodniach stosowania - jestem na tak, myślę że jest to produkt godny uwagi. Stosowany zgodnie z zaleceniami producenta nie podrażnia skóry (nawet mimo alkoholu wysoko w składzie). Gdyby nie moja ciekawość i chęć poznawania nowych mazideł, sięgnęłabym po ten peeling ponownie. 


poniedziałek, 16 grudnia 2013

Sulwhasoo overnight vitalizing mask

Producent zapewnia, że w tej masce znajdziemy silnie działające ekstrakty roślinne w wysokim stężeniu. W tym utrzymujący optymalne nawilżenie ekstrakt z orzecha włoskiego (dodatkowo pozwala on wnikać głębiej w skórę substancjom odżywczym), ekstrakt z arcydzięgiela, który wspiera naturalne mechanizmy oczyszczające skóry. Silnie antyoksydacyjny ekstrakt z granatu. Ekstrakt z morwy białej, który minimalizuje zaczerwienienie i podrażnienie skóry, miłorząb japoński – silny antyoksydant. 

Sulwhasoo overnight vitalizing mask zawiera w składzie również masło Shea (łagodnie nawilża i natłuszcza skórę), skwalen (substancja o wysokim powinowactwie do naskórka, natłuszcza i odżywia) oraz kwas hialuronowy, sprzyjający długoterminowemu nawilżeniu. Wszystkie te dobroczynne składniki pozwalają nam cieszyć się rano piękną, promienną cerą.

Maskę stosuje się jako ostatni etap pielęgnacji skóry przed snem 2-3 razy w tygodniu. Unikając obszarów oczu i ust. Zostawiamy sleeping pack na noc, a rano zmywamy letnią wodą (chociaż ma lekkie silikony w składzie, ja zmywam olejkiem).

Ingrediens/INCI:
WATER, BUTYLENE GLYCOL, GLYCERIN, CETYL ETHYLHEXANOATE, BUTYROSPERMIUM PARKII (SHEA) BUTTER, SQUALENE, DI-C12-13 ALKYL MALATE, CYCLOPENTASILOXANE, DIMETHICONE, GLYCERYL STEARATE, CAMELLIAS SINENSIS LEAF EXTRACT, CYCLOHEXASILOXANE, PANAX GINSENG ROOT EXTRACT, OPHIOPOGON JAPONICUS ROOT EXTRACT, GLYCYRRHIZA URALENSIS (LICORICE) ROOT EXTRACT, PAEONIA ALBIFLORA ROOT EXTRACT, NELUMBO NUCIFERA SEED EXTRACT, POLYGONATUM OFFICINALE RHIZOME/ROOT EXTRACT, LILIUM TIGRINIUM FLOWER/LEAF/STEM EXTRACT, REHMANNIA GLUTINOSA ROOT EXTRACT, CHRYSANTEMUM MORIFOLIUM FLOWER EXTRACT, PAEONIA SUFFRUTICOSA ROOT, CITRUS UNSHIU PEEL EXTRACT, ADENOPHORA STRICTA ROOT EXTRACT, LYCIUM CHINENSE ROOT EXTRACT, COIX LACRYMA JOBI MA YUEN SEED EXTRACT, ANGELICA TENUISSIMA ROOT EXTRACT, HONEY, JUNGUS REGIA (WALNUT) EXTRACT, MORUS ALBA ROOT EXTRACT, BETA-GLUCAN, SODIUM HYALURONATE, TREHALOSA, C14-22 ALKOHOLS STAERIC ACID, SILICA, HYDROGENED CASTOR OIL ISOSTEARATE, HYDROXYPROPYL STARCH PHOSPHATE, PALMITIC ACID, CETEARYL ALCOHOL, DIMETHICONE/VINYL DIMETHICONE CROSSPOLYMER, PEG-100 STEARATE, C12-16 ALCOHOLS, CARBOMER, POLYISOBUTENE, XANTHAN GUM, HYDROGENATED LECITHIN, DEXTRIN, THEOBROMA CACAO (COCOA) EXTRACT, POLYSORBATE 20, PROPANEDIOL, ETHYLHEXYLGLYCERIN, ALCOHOL, TROMETHAMINE, DISODIUM EDTA, PHENOXYETHANOL, FRAGRANCE

Zapach ziołowy, lekko iglasty, przypomina mi wizytę w sklepie zielarskim.
Konsystencja kremowa, lekka, kolor leciutko beżowy, na pewno nie biały.
Maska nakłada się lekko, ładnie rozprowadza. Pozostawia na twarzy warstwę, jednak nie jest ona przesadnie kleista. Skóra nie jest też tłusta (na pewno nie jak po olejach). Maska nie brudzi pościeli.

Działanie. Rano twarz jest wypoczęta, nawilżona. Nie pojawiają się niespodzianki, ale muszę uważać na wrażliwe okolice oczu. Na początku zignorowałam ostrzeżenia producenta i nałożyłam maskę też pod oczy. Efekt - rano lekko swędzące placki skóry pod oczami. 
Minusem jest na pewno cena, pełnowymiarowe opakowanie (120 ml) kosztuje ok 56 dolarów. Ja zadowoliłam się zakupem próbek (ze sprawdzonego źródła) za ok 15 dolarów (całość 100 ml).
Wydajność - maski z jednej próbki wystarcza dwa użycia.

Moje próbki


Konsystencja gęstego kremu, nie spływa z dłoni


Łatwo się rozsmarowuje, pozostawiając nawilżającą warstwę. Większość szybko wsiąka w skórę.

niedziela, 15 grudnia 2013

Tony Moly Intense Care Dual Efect Sleeping Pack

Intense Care Dual Efect Sleeping Pack, zgodnie z zapewnieniem producenta działa dwutorowo:
- wybiela (głównie hamuje wytwarzanie melaniny), poprzez dodatek arybutyny
- wygładza zmarszczki dzięki obecności adenozyny, która pozwala rozluźnić się komórkom skóry (nie są one ściągnięte).
Dodatkowo do Tony Moly Intense Care Dual Efect Sleeping Pack, mili Koreańczycy, dorzucili wyciąg z granatu, dzięgiela i kwasy AHA. Efekt? Podobno jedna noc z maseczką i można cieszyć się przecudnej urody cerą.

Hmmm. Wyzwanie przyjęte, postanowiłam sprawdzić, jak sprawa ma się w praktyce.

Na wieczorną, umytą i wypilingowaną twarz nałożyłam śliską wodę z Hada Labo z kilkoma kroplami serum z witaminą C. Po ok 10 minutach wmasowałam w skórę pół zawartości próbki maski nocnej Tony Moly. Udałam się na zasłużony odpoczynek (a twarz miałam zszarzałą okrutnie z powodu hałdy prasowania, z którym walczyłam,a które odkładałam jak-długo-się-da, czyli do wyczerpania się zasobów tekstylnych w szafie).
Za pierwszym razem nałożyłam za dużo maski, i rano buzia była niewyraźna. Znalazłam też jednego małego podrażnionego zaskórnika na brodzie (zdrapałam, ja niedobra). Postanowiłam dać szansę Tony Moly i po kilku dniach nałożyłam sleeping pack ponownie. Ale tym razem w ilości ok 2 ziaren groszku. Rano buzia była ładna. Nic nie wyskoczyło, nic się nie przebarwiło. Według mnie ważna jest ilość nakładanego na twarz preparatu – zbyt wiele produktu obciąża skórę.

Ponieważ mam tylko próbki, więc niestety nie mogę podzielić się składem. Na cosdna znalazłam taki KLIK

Plusy:
  • Przepiękny zapach, ja czuję świeżość wysuszonego w słoneczny dzień, na wietrze prania, plus delikatną nutkę herbacianej róży
  • Konsystencja żelowo-kremowa, nie spływa i bez problemu się nakłada na skórę, nie jest tłusta
  • Rano buzia jest rozjaśniona i świeża
  • Bardzo wydajna


Minusy:
  • Czuć alkohol w składzie
  • Maseczka zostawia na twarzy lepką warstwę, trochę przez to swędzi mnie skóra porośnięta meszkiem, na przykład na żuchwie. Do posmarowanej twarzy przyklejają się łatwo różne paprochy




Moje próbki

Maski wystarczy na dwa zastosowania

Konsystencja gęstego kremu, trochę podobnego do wazeliny (ale nie tłusta). Maska jest półprzezroczysta.

Bez problemu rozsmarowuje się na ręce. Nie jest tłusta, lecz zostawia lepką warstwę. Ładnie pachnie.

Rano, po nocnej przygodzie z Tony Moly dual effect sleeping pack i umyciu wodą i pianką, buzia wygląda tak.

wtorek, 10 grudnia 2013

Włosy w grudniu 2013

Wracam do comiesięcznej aktualizacji włosowej. Przy okazji małe porównanie. Pielęgnacja ciągle ta sama.

Aktualnie jest tak

W lecie 2012 było tak

Pielęgnacja w listopadzie (3x dermaroller)

Może najpierw zdjęcia. Twarz po umyciu.


 11.2013

12.2013


Moje problemy: pajączki, rozszerzone pory, zaskórniki, sucha skóra i nadwrażliwa (jak tylko coś jej nie pasuje reaguje swędzącymi czerwonymi, łuszczącymi się plamkami).

Myślę że twarz się uspokoiła, koloryt jest bardziej wyrównany, pory są zmniejszone.

Pielęgnacja ogólnie:
Poza rolką, do pielęgnacji włączyłam azjatyckie kremy, maseczki i peelingi. Sprawia mi radość testowanie (oczywiście mniej więcej wiem co mi szkodzi i staram się unikać) i jeszcze nie mam zestawu idealnego. Założenia to nawilżanie (kwas hialuronowy), witamina C, ceramidy, zamierzam też dorzucić jeszcze serum z retinolem. Do tego - oczywiście filtry. W sumie nie poświęcam na samą buzię wiele czasu. Staram się łączyć czynności. Nakładam maseczkę i prasuję. Albo wkładam naczynia do zmywarki a w międzyczasie czekam aż krem się wchłonie, itp. Mistrzyni logistyki przy dziecku :) Biedak się napatrzył na matkę z błotem na twarzy :)

Rano pielęgnacja:

  • Mycie buzi olejkiem myjącym a po nim łagodna pianka (staram się trzymać cocamidopropyl betaine zamiast SLS, czy SLES)
  • Potem przecieram twarz tonikiem (na bazie hydrolatu)
  • Loton Hada Labo KILK (ale zamierzam też przetestować inne) zmieszany z serum (aktualnie serum z komórkami macierzystymi z rododendronu)
  • I na koniec krem Mizon ze śluzem z czarnego ślimaka KLIK

Kolorówka:
Na buzi zazwyczaj - Missha Signature Wrinkle Filler KLIK


Wieczorem:

  • Mycie buzi olejkiem myjącym a po nim łagodna pianka
  • Potem przecieram twarz tonikiem (na bazie hydrolatu)
  • Loton Hada Labo (ale zamierzam też przetestować inne) zmieszany z serum (na wieczór serum z witaminą C, w stężeniu 10%)
  • I na koniec krem Rival de Loop na noc KLIK, seria dla Pań po 50 lub sleeping pack (jeszcze nie mam wybranego)


3, 4 razy w tygodniu nakładam maseczki (naprzemiennie pomidorek Tony Moly KLIK, lub Innisfree z glinką wulkaniczną - czeka w kolejce na recenzję)

No i 3 x zrobiłam sobie zabieg z rollerem 0,5 mm KLIK, kilka dni po zabiegu skóra na twarzy zaczyna mnie swędzieć (zawsze mnie swędzi jak coś się goi), potem się złuszczam ok dwóch dni (widać odpadające cieniutkie suche skórki gdzieniegdzie).

Co myślicie? 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Etude House Precious Mineral BB Cream Cotton Fit #W13 Natural Beige

Stałam się posiadaczką kilku próbek Etude House Precious Mineral BB Cream Cotton Fit #13 (Natural Beige). Uff. Długa nazwa.

Producent deklaruje ochronę przeciwsłoneczną na poziomie SPF30/PA++. Dodatkowo ten BB krem ma zapobiegać i zwalczać przebarwienia, działać przeciwstarzeniowo i rozjaśniać. Etude Hause zapewnia, że produkt nie zawiera parabenów i benzofenonu oraz sztucznych barwników.

Skład z silikonami i talkiem. Na drugim miejscu ekstrakt z perły, w środku składu ekstrakty roślinne, w tym bawełna. Zapach bardzo delikatny, prawie niewyczuwalny, kolor to ciepły beż bez różowych podtonów. Konsystencja dość gęstego kremu, przez co trudniej się go rozprowadza. Ale nie jest to kłopotliwe (bez problemu palcami, czy też gąbeczką). Niestety podkreśla suche skórki których mam dużo z uwagi na traktowanie skóry dermarollerem (aktualnie jestem w fazie złuszczania naskórka). Ten BB krem wchodzi też trochę w zmarszczki, za to dobrze kryje (porównajcie moje pieprzyki przed i po aplikacji).

Plusy:
  • Dobre krycie zaczerwienień i lekko rozszerzonych porów (bardziej jak podkład niż BB)
  • Rozświetlenie skóry, ale bez efektu natłuszczenia
  • Niesamowicie wydajny
  • Nie zostawia śladów na ekranie telefonu
  • Nie spływa z twarzy, trzyma się mocno cały dzień
  • Fajny ciepły beż
  • Niska cena (na ebay wraz z wysyłką ok 35-40 zł)
  • Występuje w 4 odcieniach (02, 13, 24, 15)


Minusy:
  • Podkreśla suche skórki
  • Po całym dniu noszenia na brodzie znalazłam kilka zaskórników zamkniętych (czyli mnie zapycha), pewnie winowajcą jest talk, szkoda bo byłby niezłą alternatywą dla podkładu

Zdjęcie próbki

Swatche, światło naturalne- zachmurzenie

Goła twarz, światło naturalne- zachmurzenie

Twarz ubrana w EH Precious Mineral BB Cream Cotton Fit #13, światło naturalne- zachmurzenie

Z lampą błyskowa plus światło naturalne- zachmurzenie


niedziela, 8 grudnia 2013

ROHTO HADA LABO 3D Collagen Super hyaluronic acid Retinol Lotion

Loton ma postać wodnistej, bezzapachowej, mlecznej emulsji. Składnikami czynnymi w tym produkcie są:
  • 3 rodzaje kwasu hialuronowego (zapewne wielko, średnio i małocząsteczkowy)
  • Retinol
  • Kolagen
Wszystko to zapakowane w plastikową buteleczkę o pojemności 170 ml.

Zamówiłam z Japonii, żeby mieć pewność, że na buzię nakładam to co chcę, a nie chamską podróbę (podobno kosmetyki wyprodukowane w Japonii różnią się składami, od kosmetyków wyprodukowanych w innych krajach, nawet jeśli występują pod tą samą marką, nie mówiąc o fałszerstwach). 

Gdzieś wyczytałam, że blogerka nazwala ten produkt „śliską wodą”. Zgadzam się z tym określeniem w 100%. Wyobraźcie sobie że wklepujecie na twarz hydrożel. Loton Hada Labo 3D wspaniale się wchłania, nie pozostawia żadnej powłoczki (ani suchej, ani tłustej) na twarzy! Muszę tylko odczekać ok 3 minut, aż całość wypije moja skóra.

I oto mój KWC! 
Stosuję po umyciu i przetarciu buzi hydrolatem. W zagłębienie dłoni wylewam porcję lotonu Hada Labo o objętości wielkości ziarna groszku, dodaję serum (na jakie mam ochotę) i całość wklepuję w twarz. Skóra jest rozświetlona, rozjaśniona, nawilżona i ujędrniona.

Plusy:
  • Świetnie działa na moją cerę (rozjaśnia, odżywia, nawilża)
  • Nie podrażnia
  • Nie zostawia żadnego filmu na skórze
  • Nie kłóci się z kremami (i na noc i na dzień) i ze sleeping pack (maseczką na noc)
  • Nie jest tłusta (formuła bezolejowa)
  • Bez barwników
  • Fajna konsystencja


Minusy:
  • Mało piękne opakowanie
  • Cena (na ebay razem z przesyłką ok 70 – 100 zł)
  • Dostępność (internet)



Prosta, plastikowa butelka o pojemności 170 ml, zabezpieczona folią.

Zabezpieczenie z bliska.

Po ok 3 tygodniowym codziennym (a nawet 2 x dziennym) użytkowaniu, ubytek jest znikomy.

Zamknięcie (nic nie cieknie), mam wrażenie że po dłuższym używaniu plastik w klapce się podda.

Emulsja na dłoni, konsystencja lekka, półpłynna.

Po rozsmarowaniu nie pozostawia żadnej warstwy, po prostu wsiąka w skórę. 

PS dzisiaj rolę tła dumnie pełnił Laurus Nobilis, czyli wawrzyn szlachetny, zwany listkiem laurowym. Roślina to ładna, odporna i do tego posiadająca masę zalet (roślina lecznicza, kosmetyczna i używana jako przyprawa).