piątek, 27 kwietnia 2012

życie sobie płynie

Mam już nauczycielkę niemieckiego. Klaudia się nazywa. Na razie przynosi mi książeczki dla dzieci do poczytania. Wczoraj miałam czytankę o sprzątającej pani domu. Dowiedziałam się wielu fascynujących rzeczy związanych ze sprzątaniem, na przykład poznałam takie słówka jak:
Fensterleder - ircha do polerowania okien
Bohnerwachs - pasta do polerowania
Pumpfix - odtykarka do klopa
Staubwedel - miotełka do kurzu
W każdym bądź razie uważam, że zdobyłam kwalifikacje do zostania idealną Putzfrau. Referencje mam, język znam. Lecę pisać CV ;)

A tak poza tym to moje życie jest monotonne. Sprzątanie, pranie, prasowanie, granie na kompie, siedzenie na fejsie, wyprawy do sklepu i zajmowanie się Bu. W dowolnej kolejności.
Trzymajcie kciuki za rekrutację przedszkolną, bo jeszcze trochę takiego życia a zamienię się w ziemniaka kanapowego.

Poniżej troszkę zdjęć, z ostatniego czasu.

Moje kochane chłopaki, najpierw duży (tak zwany słodziak).
 Teraz mały




niedziela, 22 kwietnia 2012

pada i nie pada i pada i nie pada

Pogoda jak w Angli. Tylko zimniej jest. No ale jednak ciepłego prądu oceanicznego tutaj nie ma.
Na razie przygodą jest wyjście do sklepu. I zagadka, czy uda mi się zrozumieć miłą panią sprzedawczynię.

W tym tygodniu mamy pierwsze lekcje języka i wizytę w przedszkolu. Może uda się małego wysłać do przedszkola, bo mi już chałupę roznosi.

No dobrze. A teraz fotorelacja.

Pierwsze szlify rowerowe
 Widok z okna sypialni - nad dachami Verden
 Sąsiad
 Prezes na swoim rumaku
 Relaks
 Zamiast budki dla ptaków budka dla nietoperzy
 Tata tłumaczy jak się rusza nóżkami

niedziela, 15 kwietnia 2012

już tak nie kaszlę

uspokajam wszystkich zaniepokojonych...
A teraz do rzeczy. Wczoraj zwiedzaliśmy leśną okolicę. Nazywa się to las miejski Verden i zaczyna się bezpośrednio przy terenach wystawowych końskich a kończy gdzieś daleko. Las przypomina Kampinos. Na tej przestrzeni, która zwiedziliśmy wszędzie są wyznaczone ścieżki dla koni włącznie z elementami krossu. Na piaszczystych wydmach zbudowany jest też super plac zabaw dla dzieci. Z kolejką, która przyprawiłaby Babcię Irenkę o palpitacje. Prezes oczywiście ową kolejkę pokochał miłością wielką i nie dało się go od niej oderwać. Wył na cały teren i musieliśmy się ewakuować aby uniknąć niezrozumiałych pytań (i pewnie potępiających). Z syreną na ramieniu w postaci Prezesa oddaliliśmy się pospiesznie.

Wydmy

Droga końska


Mapka orientacyjna, pomarańczowe kółeczko - nasza dziupla, zielone koło omawiany park-las, pomarańczowa elipsa - końskie tereny wystawowe i sportowe

Prezes o poranku, godzina 10 rano

Synek i tata (udajemy że jesteśmy w Białogórze)

Spotkaliśmy tez sympatycznego niemieckiego dziadka z sympatycznym niemieckim psem o imieniu Bruno. I imię dziadka nie pytałam.

Pozdrowienia.
Tschuss

sobota, 14 kwietnia 2012

Bu w kartonie

I rodzynek w deserze,
lub wisienka na torcie.

Bu cieszący się z życia na kartonach :)

w poszukiwaniu placu zabaw

Jak wspominałam poszukiwanie placu zabaw to bardzo trudne zadanie.
Na razie udało nam się znaleźć z Prezesem tylko małą huśtawkę.


Na szczęście przed chwilą udało mi się odnaleźć stronę z informacjami o placach zabaw


Dziś testujemy :) Mam też nadzieję że znajdę na placu zabaw jakieś dzieci i mamusie skłonne do komunikacji.

Podczas spacerów spotkaliśmy też jeszcze trochę wielkanocnych dekoracji (widać że tutaj dekoracje sezonowe traktują naprawdę poważnie).


piątek, 13 kwietnia 2012

piewrsze wrażenie


Wybraliśmy z Prezesem na poszukiwanie placu zabaw. Niestety w samym sercu miasteczka o plac zabaw jest trudno. Bu znużony zwiedzaniem zażyczył sobie pizzę. Przełamałam więc lody językowe i zamówiłam mu małą klasyczną margharitę. Wbiłam sobie w końcu też do głowy czasownik schneiden, czyli kroić. Pani bardzo obrazowo pokazała krojenie.  Czuję, że mój kontakt z językiem niemieckim przez jakiś czas będzie przypominał kalambury.

Zahaczyliśmy o Aldiego i zakupiliśmy sok dla Bu i kwiatka dla mnie i wróciliśmy do domu, bo zapowiadało się na deszcz.

Szok kulturowy odkryłam, kiedy wieczorem okazało się że wszystkie sklepy, w tym spore markety są zamykane o 18. W mieście jest  jeden jedyny czynny do 22 godziny market (REWE – mniej więcej wielkości 2 lidli). Niesamowite ale o 20 zakupy robiły może 4 osoby. Nie wiem co robią Niemcy w Verden (czyta się coś pomiędzy FiV „Fierden“) wieczorami. Może oglądają Bundesligę. W każdym razie w sklepach ich nie ma, na spacerach ich nie ma. Muszę jeszcze sprawdzić knajpy, kluby fitness i inne miejsca. Zagadka jest fascynująca. Mam nadzieję że nie wyznają wieczorami krwawego kultu, wymagającego składania ofiar z przyjezdnych Polaków.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Mieszkanie dla ciekawych



Mieszkanie jest na górnym piętrze kamieniczki w centrum miasteczka. Kamieniczka jest skomplikowana architektonicznie. Osią naszego lokum jest korytarz w kształcie podkowy, od którego odchodzą drzwi do pomieszczeń.

Nieco zagmatwane. W deszczowe dni można trenować w korytarzu bieganie ;)

środa, 11 kwietnia 2012

O drogach donikąd


W poniedziałek wielkanocny przybyliśmy do Verden.
Ale po kolei. Albo po drodze. Bo o niemieckich drogach napiszę.
Nie są przereklamowane. Drogi od wojewódzkich (landowych) w górę są dwupasmowe. Polska w porównaniu do Niemiec jest jak tubylec z afrykańskiej wioski jarający się szklanym koralikiem do angielskiej lady ubranej w kolię z diamentów. Niestety. 

W związku z tą niezbyt szczególną sytuacją Polski proponuję naszemu wspaniałemu rządowi odwrócić kota ogonem! Zaprzestać jakichkolwiek inwestycji w drogi (poza uzupełnieniem najgorszych dziur grożących dostaniem się do środka Ziemi). Powstałe w ten sposób rozległe muzeum-rezerwat należy rozpropagować na świecie jako największa atrakcję turystyczną Polski. Wycofać z użytkowania pojazdy mechaniczne. Wrócić do transportu napędzanego siłą mięśni ludzi bądź zwierząt. Korzyści będą rozległe i wielorakie. 

1      Przede wszystkim znacząco obniżymy emisję CO2
2    Zdecydowanie spadnie ilość wypadków na drogach (koń czy krowa – zwierzę niewątpliwie rozumne, nawet w przypadku pijanego woźnicy nie zdecyduje się na czołówkę z rozpędzonym do 15 km/h, jadącym z naprzeciwka dyliżansem)
3    Nie będzie trzeba zmieniać znaków drogowych. Ograniczenia pozostaną i nareszcie będą przestrzegane! W związku z tym zmieni się postrzeganie Polaka jako dzikiego szaleńca olewającego wszelkie przepisy. Nareszcie będziemy zachowywać się poprawnie. Dodatkową korzyścią są kolejne oszczędności budżetowe.
4    Naród przestanie się niemożebnie rozłazić po świecie, a nawet jeśli nie, to rozłazić się będzie zdecydowanie wolniej. A może z nudów i więcej dzieci będzie?

To są oczywiście tylko główne korzyści, o pomniejszych nie napiszę, niech się rząd wykaże. Nie można wszystkich zasług przypisać skromnej malkontentce.