poniedziałek, 17 maja 2010

dawno nie było kopyt

No to teraz będą...

Andi jest w SPA. Z uwagi, że aktualnie dzieli nas odległość ponad 300 km, nie mam możliwości bazwić się z kopytami. I bardzo dobrze, bo aktualnie struga jej przeszczepy najbardziej kompetentna (myślę) osoba w Polsce. Mam cicha nadzieję, że uda się koniczynę postawić na nogi.

Na razie wklejam obrazek porównawczy. Zmiany zaszły w ciągu roku.


Koń mniej kuleje, więcej biega i myślę - jest szczęśliwszy. Trzymajcie kciuki za dalszą poprawę zdrowia Andaluzji!!!

czwartek, 13 maja 2010

chciałabym gdzieś wyjechać

Z mężem i dzieckiem. Oczywiście "gdzieś" znaczy do konia, za którym tęsknię.

Właśnie ukończyłam bardzo specjalistyczne szkolenie z bardzo specjalistycznych zagadnień. Mózg mi wyparował ze zmęczenia i moim marzeniem jest wyjechać na przynamniej klika dni. Najlepiej nad morze. Wyjazd nad morze szykuje mi się na długi czerwcowy weekend. Wezmę Bu i pojedziemy do konia. Mam nadzieję, że się uda i że Beti z Marcinem nas bezpiecznie przywiozą. Mąż jedzie na wesele i będzie siedział pił i lulki palił i gadał o pracy.

A koniczyna tymczasem spaceruje po zielonych padokach. Mam kilka fotek z tych spacerów (dzięki Kasi).



sobota, 8 maja 2010

Prawda objawiona

Podczas ostatniej lekcji z Sylwią doznałam łaski. Mogłam empirycznie sprawdzić jak ważne jest, żeby na konia wsiadać w wygodnych gaciach. Najlepiej bezszwowych.
I nigdy, przenigdy nie uprawiać jeżdziectwa
w stringach (zwanych dalej gaciami z uzdą).
Gacie z uzdą mają to do siebie, że są wygodne wtedy kiedy prowadzimy zwykły tryb życia, a nie jakieś pseudosportowe ekscesy.
Przydają się również (gacie oczywiście, a nie ekscesy) podczas tych miłych chwil w towarzystwie płci przeciwnej (...po
głębszym zastanowieniu, stwierdzam, że ekscesy też są przydatne w tych chwilach...no ale ja jestm już mężatką ze stażem...
dobra, nie brnę dalej...).
Podczas użytkowania gaci z uzdą w trakcie jazdy konnej nieuchronnie spływa na nas uczucie, że oto zbliża się nieuchronnie moment ostatecznego przepołowienia nas na dwie równiutkie części. Na szczęście to tylko wrażenie,
bo jakby było prawdą, do domu wróciłby półgłowek. A wróciłam cała.

PS Jestem szczerze wzruszona ilocią życzeń imieninowych. Dziękuję :)

piątek, 7 maja 2010

Ambiwalencja

Mam dzisiaj imieniny, o czym zapomniałam. Przypomniała mi kuzynka Magda. I z jednej strony zrobiło mi się miło, że pamiętała, a z drugiej smutno, że tylko ona pamiętała...

I to jest właśnie ambiwalencja dzieci.

wtorek, 4 maja 2010

Strasznie senny poniedziałkowtorek

Małż wojażuje. Jak wróci to się zdrzemnie i pojedzie do rodziców. A ja zostanę jak ta Penelopa. Przy czym Penelopa miała rozrywkę w postaci gachów dochodzących, a ja zostanę z dzieckiem i na żadne atrakcje w postaci płci brzydkiej interesującej się – nie mam co liczyć.

Do tego Bu ma piękną próchnicę. I został w związku z tym okrzyknięty Próchniakiem Wołomińskim. Szykuje mu się wizyta u dentysty. Pewnie będzie to wyglądać jak podawanie kotu tabletki. Z całej imprezy wyjdziemy spoceni, zmęczeni, pogryzieni i podrapani. Bu będzie śmiertelnie obrażony. Na szczęście nie grozi mi kupa poza kuwetą. Tyle dobrego.

No i powiem publicznie, aczkolwiek enigmatycznie. Sfrustrowana jestem sytuacją rodzinną. Mam ochotę zacząć wrzeszczeć w stylu - ludzie ogarnijcie się - ale nie wrzasnę. Starych drzew się nie przesadza. Bo zdechną. Stracą listki i takie tam różne perypetie. Staram się nie zastanawiać co ja bym zrobiła, bo to nie ja mam pracę do wykonania. Zajmuję się więc moimi mężczyznami dwoma, raz lepiej, raz gorzej. A w ramach relaksu obsesyjnie myślę o Andaluzji. Mam nadzieję, że odwiedzę ją już niebawem.