środa, 29 lutego 2012

Parking na rowery

Albo na konia...
Zdjęcie przesyła nasz korespondent ;)


poniedziałek, 27 lutego 2012

Mały Bu choraczek

U Pana Bu potwierdziła się diagnoza atopowego zapalenia skóry. Chociaż uparcie starałam się zaprzeczyć. Niestety objawy od kilku tygodni nasilają się. Udałąm się do lekarza. Dostaliśmy steryd i maści.
Na razie postanowiłam smarować Pana Bu tylko emolientami. Do tego wyrzucić z domu chemię czyszczącą. Zobaczymy jak to pomoże.

Na szczęście mały się nie drapie. Więc nie mam poczucia dręczenia dziecka.

Zobaczymy też czy przeprowadzka nam pomoże. Mam wrażenie że nasze aktualne mieszkanie jest mało przyjazne dla jego skóry. Na razie wygląda jakby włożył buzię do wrzątku.

Niestety naocznie (naportfelowo) przekonałam się jak cholernie drogie są w naszej ojczyźnie leki. Za maść, steryd i emolient zapłaciłam ponad 250 zł. Ciekawe jak to wygląda w Niemczech?

niedziela, 26 lutego 2012

I chyba mamy mieszkanie

Małż poleciał szukać mieszkania do wynajęcia. I chyba znalazł.
Będziemy mieszkać (może) w samym centrum miasteczka. Jak będzie - ciężko powiedzieć. Małż mówi, że wszędzie sklepy końskie. Chyba po to żeby mnie wkurzać. Raz że z forsą krucho, a dwa że już nie mam komu robić zakupów. Ot taka mała ironia losu.

Mam nadzieję że znajdzie się przedszkole dla małego, tak żebym mogła pomyśleć o jakiejś pracy.

Boje się że się nie odnajdziemy i że ten wyjazd jest błędem.

Do tego mały Bu ma jakieś koszmarne coś na twarzy. Rumień z wysypką. Jutro spróbuję zapisać się do dermatologa z nim. I znów boli go ząbek.

wtorek, 21 lutego 2012

Do dziadków

Chyba się kopsnę z małym Bu do Wrocka. Małż wybywa do niemcolandii na tydzień a mi się samej nie uśmiecha tutaj siedzieć. No i dziadkowie się ucieszą. Chyba...

Dzisiaj załatwiona rezygnacja z firmy i paszport. Jutro ZUS i bank.
Z papierologi pozostaje mi jeszcze uzyskanie międzynarodowych odpisów aktów małżeństwa i urodzenia dziecka. No i o USC Wam opowiem...

Postanowiłam zmienić nieco formę mojego imienia. W tym celu muszę złożyć stosowny wniosek z pierdyliardem uzasadnień plus pełny odpis aktu urodzenia i małżeństwa. Oba dokumenty muszę uzyskać w miejscach, w których małżeństwo i urodzenie się dokonały. Potem wszystko to niosę do USC przypisanego do miejsca gdzie jestem zameldowana. A potem jak już mi zmienią dokumentację to muszę donieść wniosek do USC o zmianę w akcie urodzenia Pana Bu. Oczywiście w miejscu urodzenia Pana Bu.
Przypominam, że ciągle poruszamy się w obrębie jednej instytucji. Instytucji działającej w sprawnym państwie w XXI wieku. Instytucji, jednakże, tak przywiązanej do tradycji, że posługuje się tabliczkami glinianymi (co by tłumaczyło wzrost zatrudnienia w sektorze usług publicznych - potrzebują kopistów, mułów do przewożenia tabliczek, itp).

Z poważaniem
Wasz Don Kichot

piątek, 17 lutego 2012

17 luty 2012

No to już bliżej marca niż dalej. A w marcu przeprowadzka. Drżę na myśl o niej.
Pan Bu jest zaglucony po pachy. Na szczęście nie ma już gorączki. Ale nadal nie chodzi do przedszkola. W związku z tym mam non stop w domu małego diabła tasmańskiego.
Żeby zająć go trochę zrobiliśmy pierogi ruskie. Pomagał mi dzielnie robić farsz i wałkować ciasto. A potem pakował nadzienie do krążków ciastowych. Po każdym nałożeniu farszu oznajmiał mi: "...a teraz wyjadam..."
Ja nie wyjadałam - jestem dzielna.
Niestety pomimo mojej dzielności waga wróciła do swojej ulubionej pozycji. Postanowiłam obrazić się na tą cholerę i odwiedzać ją raz na tydzień - w piątek.

czwartek, 16 lutego 2012

Nie zgrzeszyłam

Z uwagi na powrót do diety i mocne postanowienie osiągnięcia tych przeklętych 58 kilo (bo koleżanka mogła) postanowiłam dzisiaj nie zjeść ani jednego pączka.
Zapobiegawczo zaczęłam się napychać mielonymi z indyka na śniadanie (sztuk 4), potem obiad (znów 4 mielone, brokuł, jogurt i ogór).
Po obiedzie przystąpiłam do akcji - tłusty czwartek. Zrobiłam ciasto z tego przepisu.
Wyszło boskie.
W ogóle to polecam wszystkim dukającym tego bloga. Ja się zauroczyłam :)
Zapchana 4 kawałkami ciasta (zjadłam może 1/4) jestem po korek.
Wszelka myśl o zjedzeniu czegokolwiek wywołuje u mnie lekką panikę i próbę ukrycia się w ciemnym zacisznym kąciku.

Także sposób polecam.

przeziębienie

No właśnie.
Nos już zatkany. Gardło nie zawiodło - boli. Oczy łzawią.
Nie jest dobrze.
Pan Bu w domu, nie mam siły go do przedszkola targać. Z resztą też ma katar.
Małż w pracy, albo w samolocie, albo trenuje do wielkiego wydarzenie pt zawody thriatlonowe... Na razie zdrowy.

Zamówiłam ziółka wzmacniające, pije herbatkę imbirową i czekam aż wirus przeminie z wiatrem.

poniedziałek, 13 lutego 2012

no i oddaję koninę

Zdecydowałam oddać Andi do fundacji. Niech ktoś ma oko na dziewczynę. I odpukać, gdyby coś się stało to właściciel jest na miejscu, a nie 800 km dalej.
Opcja zabrania konia - odpada.

W związku z tym mi smutno, ale najgorzej było kiedy podejmowałam decyzję. Teraz już się pogodziłam.


środa, 8 lutego 2012

Brak pomysłu na tytuł

W pokoju pękła ściana na półtora metra. Kiedy przytknę do szczeliny dłoń to wieje mi zimnem po łapie. Nie jest dobrze... Cholerni developerzy... Trza to zgłosić , na szczęście to nie ściana nośna tylko wypełnienie z bloczków silikatowych.

Dzisiaj byłam strugać kopyta w dość prestiżowej stajni. Czego to kowale nie wymyślą. Mam wrażenie że dobre kopyta mają konie takich oszołomów jak ja (jak startują ze zdrowymi nogami), albo sportowcy przez wielkie S i warte miliony (i to nie zawsze).

Zjadłabym krewetki...

poniedziałek, 6 lutego 2012

Trochę o serach na Dukanie, trochę o Dolnej Saksonii

Małż odleciał za morza, zostałam z dziecięciem w domu. Dziecię jakieś takie niewyraźne, więc zdecydowałam się że nie pójdzie do przedszkola. I to dobrze nawet, bo maluszek śpi już od 14. Mam tylko nadzieję, że nie obudzi się o 10 w nocy radosny jak skowronek i chętny do zabawy. Chociaż prawdopodobna jest wersja że wstanie ok 4 rano. Na ale wtedy nie będzie problemu ze wstaniem do przedszkola. Grunt to myśleć pozytywnie - prawda?

Znów przeszłam na Dukana. Wierzę że ten (3 już start) się uda. Nie mam jakiś dramatycznych wymagań co do zrzucenia wagi. Więc jakbym się postarała zajmie mi to około 3 miesięcy. Na razie jest dobrze. Nie czuję głodu i nie mam ochoty solić potraw. Wymyśliłam też przepis na pizzę. Robię placek otrębowy na maślance (taki naleśnikowy). Robi za spód. na to kładę szynkę 3% tłuszczu, pieczarki, cebulkę i sos pomidorowy. Do piekarnika na 15 minut. A potem kładę na wierzch serek piórko.
http://www.ceko.pl/produkty/piorko.html
Serek się w prawdzie nie rozpuszcza, ale smakuje przednio. Jak dla mnie lepiej niż sery tłuste.

Odkryłam też ser harceński. 0,5% tłuszczu. Śmierdziuszek :) Jak mam ochotę na pleśniaka to sobie zjadam kawałek.
http://www.seromaniacy.pl/seropedia/ser,Ser-Harcenski

Jak dobrze mi pójdzie to już na wiosnę zacznę kompletować chudsze ciuchy nr 38.


A na deser garść informacji o miejscu gdzie będziemy mieszkać. A mianowicie o Dolnej Saksonii.
http://www.traveligo.pl/e4u.php/1,ModPages/ShowPage/731
Na razie informacje jeszcze skopiowane. Kiedy będziemy na miejscu na pewno możecie liczyć na relacje bezpośrednie. Dziwne, ale nie mogę się doczekać kiedy wsiądę na rower z małżem i dziecięciem i oddamy się zwiedzaniu. Oczywiście nie ten sam jeden rower ;)

Mi



środa, 1 lutego 2012

Koniczyna zimą - co ja mam zrobić?

No właśnie nie wiem co mam zrobić z Andi.
Czy trzymać ją u Oli czy też może poszukać jej opiekuna, który ją pokocha?