piątek, 17 lutego 2012

17 luty 2012

No to już bliżej marca niż dalej. A w marcu przeprowadzka. Drżę na myśl o niej.
Pan Bu jest zaglucony po pachy. Na szczęście nie ma już gorączki. Ale nadal nie chodzi do przedszkola. W związku z tym mam non stop w domu małego diabła tasmańskiego.
Żeby zająć go trochę zrobiliśmy pierogi ruskie. Pomagał mi dzielnie robić farsz i wałkować ciasto. A potem pakował nadzienie do krążków ciastowych. Po każdym nałożeniu farszu oznajmiał mi: "...a teraz wyjadam..."
Ja nie wyjadałam - jestem dzielna.
Niestety pomimo mojej dzielności waga wróciła do swojej ulubionej pozycji. Postanowiłam obrazić się na tą cholerę i odwiedzać ją raz na tydzień - w piątek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz