poniedziałek, 1 października 2012

olej arganowy i blada cera

Małż mi zrobił pierwsze zdjęcie uwieczniające mój (jak to się mówi chyba) zestaw.
Mam na sobie upolowane czarne jeansowe spodnie z second handu. Haha, wlazłam w rurki 40 Tally Wail.
Płaszczyk Zara kolekcja sprzed dwóch lat (?), pashmina na szyi w kolorze morskim. I buty chyba 3 letnie. Ach, mąż minimalista byłby ze mnie dumny, poza pashminą i spodniami wszystko stare.
Całość dopełniała zielona skórzana torba, ale nie została uwieczniona na fotografii. Torba też wiekowa.

Unikanie słońca przez całe lato przyniosło efekt w postaci zmniejszenia zmarszczek. I cery bladej. Chyba mogłabym spróbować pokombinować z asymetrią ust i zastosować jakąś czerwoną pomadkę.  Wywaliłam też wszystkie kremy (stosuję na ręce) przerażona ilością śmiecia. Aktualnie na noc używam kremu rozjaśniającego z BU. A za krem na dzień służy mi olejek arganowy. Do tego puder transparentny z BU z puderm perłowym. O kremie i pudrze tutaj.

Olej organowy, którego używam jest tłoczony na zimno. Widać pływające w nim kawałki miąższu. Delikatnie pachnie orzechowo. Kolor złoto-zielonkawy.

Świetnie sprawdza się na mojej wrażliwej i naczynkowej skórze. Cera jest nawilżona, promienna, pory zmniejszone. Jak sobie coś zrobię (wiem, to zuo, ale jak widzę syfka, to muszę go wycisnąć, muszę, na szczęście mało ich się pojawia) to szybciej się goi. Minusem jest cena. Ale i tak wychodzi taniej niż dobry krem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz