niedziela, 13 września 2009

Wrześniowe impresje

Mimozami jesień się zaczyna... A właściwie nawłociami jesień się zaczyna... Biorąc pod uwagę że aktualnie mamy fotografa - korzystamy z okazji. Oto owoce, a raczej impresje. Wrześniowe.

Dwie zarazy w krzaczorach.

Koń tropiący.

Ciężkie jest życie gwiazdy, należy przerwać posiłek aby pozować.

Bu też się nawłocie podobały.

Nasz fotograf z wnusiem.

Od jakiegoś czasu chodzę z koniczyną na długie spacery po polach i lasach. Poza zaliczeniem drobnej wtopy, czyli spacerze po kartoflisku (Tak, ukończyłam wyższą szkołę rolniczą. Tak, nie odróżniłam kartofliska od ścierniska. Chociaż coś mi się wydawało, że to pole jakieś takie strasznie wyboiste.) jest cudownie. Koniczyna chodzi ze mną na linie i czuję się trochę jak przewodnik bardzo wielkiego i wygłodniałego psa.

Udało mi się też odebrać siodło. Ciekawe czy będzie pasować. Na razie jest w renowacji. Zobaczymy czy się uda odświeżyć też kolor. No zobaczymy.

Był też pan Z. i w związku z tym męczyliśmy konia kopytowo. No to poniżej tradycyjna dokumentacja.

Prawa przednia.

Przód.Wyrównaj do środka

Prawa bokiem. Rośnie nam sztorc. Obniżenie piętek nic nie dało, zrasta pod dawnym kątem. Ma nas odwiedzić Olga K. może powie co robić żeby rozciągać ścięgna.

Prawa podeszwa. Czy coś się zmienia... Nie wiem...

Lewa bokiem. Sztorc się nie zmienił. Porównałam z 2007 rokiem.

Lewa podeszwa.

I lewa piętki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz