niedziela, 15 marca 2009

Decyzje, decyzje...

Zdecydowałam!
Zachciało mi się urozmaiceń w życiu.
2009 rozpoczęłam od 1 męża, 1 synka i 1 kobyły… I mam nadzieję, że stan posiadania się nie zmniejszy. O wychowaniu dzieci i wychowaniu koni mam liche pojęcie. Z mężem sobie jakoś radzę. Chociaż w sumie mąż już wychowany jest.
Koniczyna ma na imię Andi i jest w statecznym wieku 6 lat. Po jakie licho się w to pakuję? W to - czyli w adopcję koniczyny z pewnej fundacji. Stara już jestem, życie mi miłe i nie grzeszę pewnością siebie…
No nic. Po przeanalizowaniu sytuacji, zorientowałam się, że jedyną możliwością, jaka mi odpowiada jest jakaś metoda NH. Padło na Parellich. Metoda jest fajnie skonstruowana, no i dookoła wiele osób pracuje właśnie w oparciu o PNH.
Jutro jadę ćwiczyć zaprzyjaźnianie. Mam nie robić założeń, co już jest jakimś założeniem... Jako urodzona malkontentka wyobrażam sobie jak mnie tratuje, gryzie i rozwłócza na padoku. Mam nadzieję, że będzie wyrozumiała, bo jak nie marny mój los. A w maju nasz pierwszy kurs PNH...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz