piątek, 27 marca 2009

Masakra jakaś

Masakra jakaś, wiosna znowu nadchodzi…

Celem kontynuowania tradycji postanowiłam uczcić jej nadejście. Oczyścić się psychicznie i fizycznie, odnowić, rozkwitnąć.

Zaczęłam od porządków w mieszkaniu, efekt zadowalający, jeśli chciało się uzyskać stos zakurzonych gratów na środku saloonu.

Bogu dzięki pani Ania przybyła w czwartek z porządkową odsieczą. Myślę, że nie myślała o mnie ciepło. Dziś już jest względny ład...

I jak zwykle wyszłam na flejtucha. Pozytyw taki - samodzielnie umyłam okna, czyli jednak się da. Tematu szaf i ich zawartości rozmyślnie nie poruszam.

W ramach znęcania się nad ciałem - ooo tutaj jest ekstra, efekt cudownej gładkości waginy, uzyskałam pasta cukrową, potem i łzami. Teraz wyglądam jakbym dupskiem siadła do miski z wrzątkiem. Pastę cukrową można z czystym sercem polecić osobom skubiącym drób.

Warto byłoby tez zrzucić nadwagę pociążowo-zimową. Jak nazwa wskazuje, jest to duża, wypasiona nadwaga do kwadratu. Ciężko nad nią pracowałam, szczególnie nocami. Tak mnie pokochała, że teraz nie chce mnie opuścić pomimo małego ssaka. To by było na, tyle jeśli chodzi o zbawienny wpływ karmienia piersią na linię. Chyba muszę zacząć karmić słoniątko, żeby nadwaga mnie opuściła.


Acha, na balkonie posadziłam stokrotki. Oczywiście padły po tygodniu
...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz