Nic mi się nie chce.
Wróciłam od rodziców umęczona okrutnie, bo odzwyczaiłam się od twardego materaca. Jeżu kłujący, jak ja mogłam na tym madejowym łożu spać?
Nici z luźnych spokojnych poranków, dziadkowie dziwnie często wzdrygali się przed poranną wizytacją ukochanego wnuczka.
Nic dziwnego, że padałam na rzęsy po dwóch tygodniach.
W drodze powrotnej, Prezes miał doskonały nastrój, szczególnie chętnie wyrywał mi włosy... uciec nie miałam gdzie… Bu…
Poszłam zobaczyć zaniedbaną balkonowa florę. I ...od razu mi się zachciało. Bo na nicniechcenie najlepszy jest kot. A uściślając, kot sąsiada traktujący moje doniczki jak swoją toaletę. Kot tak mi świetnie robił na oklapłość, że w nocy spać nie mogłam, tylko obmyślałam szczwany plan jak się okrutnika pozbyć z doniczek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz