piątek, 19 sierpnia 2011

Wet był, koń żyje

Wczoraj do konia przyjechała Pani Olga, człowiek od nóg ;)

Andaluzja ma zapalenie ścięgna, na szczęście nie duże, na szczęście ścięgno nie jest uszkodzone. Zalecenia - okłady z altacetu, przez 3 dni naproxen, potem zawijanie i grzanie i chłodzenie do końca życia. Konia, jak ja umrę koń ma być nadal zaopiekowany. Bardzo się cieszę że tak to się skończyło, bo wszyscy mieli czarne myśli że ścięgna pourywane i koń niejezdny.

Potwierdzone koszmarne gnicie strzałek (do tkanki twórczej), mam zalecenia naturalnego wekowania (jak miło) i leczenie kopyt. Generalnie koń ledwo chodzi tak go wszytko boli. I nie mam się co dziwić że mamy regres. Palcowanie jak malowane. Chyba nagram i wkleję zamieszczę na YT, żeby szersze grono popatrzyło co znaczy łazić od palca.

Wczoraj odwiedziłam osiedlowego weta od kotków i piesków i załatwiłam ctc. Dziś powinien przyjść armex. Bateria leków i opatrunków jest używana.
Zapewne skończę jak Sława. Będę przez 3 godziny konika głaskać, przytulać owijać, zawijać, derkować i smarować...

2 komentarze:

  1. Powiem krótko i po chamsku: kurwa.
    Nie powinni o nią dbać tam gdzie była?!

    Dominika

    OdpowiedzUsuń