środa, 17 sierpnia 2011

Oklapłam kopytowo

No cóż, koń wrócił.
Piękny zadbany, ale kopyta... Niestety muszę to powiedzieć, mamy patologiczne, głębokie gnicie wszystkich strzałek, aż do tkanki twórczej. Więc przez pierwszy miesiąc zamiast jakiejś twórczej pracy, czeka mnie mozolne grzebanie w strzałce. Wczoraj wyszłam ze stajni po 23, a miałam wyjść przed 20. W grę włączyło się mycie, suszenie, jodynowanie, i nakładanie metronidazolu. Na to wszystko gaziki. Do strzałki zmieściły się trzy... I tak przez 10 dni. Potem się zobaczy.
Na dniach ma przyjść armex. Więc będziemy moczyć.
Same kopyta wyglądały najlepiej rok temu w maju. Strzałki wyglądały zdrowo i skośność kopyta była właściwie wyprowadzona. Mam nadzieję że uda mi się powrócić do tego stanu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz