wtorek, 27 września 2011

no i co dalej... no co?

Szef szefa mojego małża ruszył sznurki i dział personalny z Niemiec skontaktował się z działem personalnym w Polsce w celu ustalenia kosztów transferu. Nadal nie wiemy czy:
a) top managment zgodzi się przenieść mojego pana małżonka z obecnej lokalizacji do nowej
b) czy nam się to będzie opłacać
W związku z tym żyję w zawieszeniu. Bo co z moją pracą, co z koniem, co ze znajomymi? Do tego zapomniałam języka. Nie jestem talentem językowym, po polsku zapominam słówek ;) a co dopiero w obcej mowie. No i nie mam motywacji do pracy, zupełnie mi jej brakuje... a to źle. w sumie i tak jest lepiej niż wczoraj, ale wczoraj coś źle się czułam.

Konia przenoszę na podwarszawskie łąki. Będę miała do niej w miarę sensowną odległość i akceptowalny dojazd. Przeprowadzka w sobotę.

Pa!Pa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz