poniedziałek, 3 października 2011

Po przeprowadzce



Nowy dom Andaluzji. I jej nowe stadko.
Mam nadzieję że będzie szczęśliwa.


W sobotę zepsułam jej prawe kopyto. A może nie zepsułam...
Wewnętrzna część przy kącie wsporowym się wykruszyła. O jakieś pół centymetra. No więc jak się wykruszyła to wycięłam ściany do poziomu podeszwy. Niestety, druga część kopyta, ta po zewnętrznej ani myślała się wykruszać. Co zrobić, jak ją tak zostawię to różnica wysokości spowoduje że kopyto się podwinie pod spód w jeden dzień. Podumałam, podumałam i wyrżnęłam tę za dużą podeszwę ze ścianą do poziomu części wewnętrznej. Teraz rowki przystrzałkowe są tej samej głębokości. Do tego zafundowałam tej nodze cięcia otwierające (w końcu koń ma teraz ruchu do oporu). W efekcie Andaluzja się na mnie obraziła, że jej nogę zepsułam.

Ale wczoraj koń łaził lepiej. I zaobserwowałam jedną rzecz. Kiedy się pasie nie odstawia tej nieszczęsnej nogi w bok. Tylko ładnie wyciąga ją w przód.

Poniżej widać o co mi chodzi z tą nogą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz