poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Kurde, no kurde!

Wróciłam od rodziców do Niemiec. Odwiedziliśmy z Prezesem pradziadków. Bardzo się ucieszyli :) Może jeszcze wpadniemy we wrześniu.
To pozytywy.

A teraz pomarudzę.
Nie biegam od trzech tygodni z powodu zepsutych kolan. Zamówiłam stabilizatory, które nie przyszły. Bo tak. Wszystko inne mniej potrzebne przyszło...
Od wczoraj składam się z bolącej głowy i protestującego żołądka.
W mieszkaniu milion stopni. Nawet robale zdechły.

Stół z i Ikei okazał się być wadliwy. Moje małe marzenie o prawdziwym stole odeszło w bliżej nieokreśloną przyszłość. Nie mam siły o tym myśleć.

Na koncie pustki...

A Bu chodzi w kaloszach i na golasa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz