Przede wszystkim dzieci- dużo dzieci, wszędobylskie, ciekawskie, rozchichotane i marudzące. BU nieśmiało zerkał z wysokości naszych objęć. Oceniał sytuację i dopiero po ogarnięciu całości, decydował, czy che się włączyć w akcję, czy też nie.
Basen, niestety zdjęć nie posiadam. Na początku wył mi w ramionach. Tak pro forma, bo woda ciepła była. Potem się przyzwyczaił do tego dziwnego uczucia i zaczął rozglądać. Nie zmuszałam go do niczego, po jakimś czasie się rozluźnił a pod koniec radośnie wrzeszczał. Po trzech basenowych wizytach wyraźnie polubił wodę i myślę, że na wiosnę zaczniemy regularnie uczęszczać na basen.
A na deser były gry i zabawy na śniegu :)
Mały i duży.
Zabawa na sankach.
Bu, Pan saneczek. Mina typu - no, nareszcie jedziemy.
Mały eskimos
Uśpiłem tatę! HA!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz