czwartek, 12 sierpnia 2010

babcia emerytka

Mam bardzo zdolnego syna. Zmienił mi ustawienia paska stanu. Mam w pionie teraz. W związku z tym czuję się bardzo, bardzo zagubiona w wielkim nieprzyjaznym świecie.

Wczoraj moje zagubienie wyszło na jaw. Udało mi się spotkać z Sylwią i Margo. Dostałam zadanie – ubrać dziewczę (oczywiście nie piszę tu o Sylwii). No to wzięłam się do pracy. Przyzwyczajona do czapraków i siodeł dopasowanych we wszystkich płaszczyznach, kompletnie nie myśląc, założyłam na Margotkę czaprak z przyległościami odwrotnie. Założyłam, popatrzyłam, zaczęłam myśleć... No i stwierdziłam że chyba cosik nie teges jest. Kobyła miała nad głową narysowany wielki znak zapytania, ale jako koń naturalny, przyjmuje zwykle dziwne pomysły ze stoickim spokojem. OK, no znów zakasałam rękawy i do roboty...

Po chwili siodło, czaprak i podkładki zostały dopasowane i w dobrą stronę założone. No i Miłka zaczęła myśleć o tym co robi. I przekombinowała. Kolejna trudność pojawiła się podczas zakładania ochraniaczy. I tak bardzo myślałam jak je tu założyć, że pomyliłam tyły z przodem.

Sylwia publicznie prezentowała poker face, ale podejrzewam, że gdzieś za winklem słychać jeszcze było jej szatański chichot.

Nic to, w końcu człowiek się uczy całe życie. Dzięki bogu, mam mózg wyprany korporacyjnymi szkoleniami. Na jednej z takich sesji dowiedziałam się, że myślenie w kategorii błąd = porażka jest samo w sobie błędem. Poprawne jest myślenie błąd = wyciąganie wniosków i nauka. I tą oto prawdę zaadoptowałam. I życie stało się lżejsze.

Niestety nie dla Margo, na którą udało mi się wdrapać. Podczas jazdy okryłam się niełaską. Zdecydowanie brakuje mi sprawności ruchowej. Czułam się jak 80 letnia babcia. I zadaję sobie pytanie. Co się stało? No co?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz