poniedziałek, 6 grudnia 2010

kopyto z przodu

Dostałam aktualne zdjęcie białego kopyta z przodu. Z tej okazji pozwoliłam sobie wkleić porównanie sprzed roku.
Aktualne zdjęcie z zielonymi liniami, starsze, z czerwonymi.


Co się udało. Ano udało się zlikwidować dużą część flary z zewnętrznej strony i zmienić rozkład ciężaru w kopycie. Dzięki temu ściana boczna przestała się podwijać do środka. Efektem pośrednim tej całej zmiany był gigantyczny i nawracający ropień w kopycie, którego ślady widać w postaci szczeliny pod koronką.
Ropa już zeszła.

A tymczasem w kopycie nr 2 zachodzą spektakularne zmiany. Ale o tym to następnym razem.

Pozdrowienia!

4 komentarze:

  1. Ciekawe, czy to kopyto będzie mogło być kiedyś prowadzone "naturalnie" - w sensie równoważenia obciążenia na ściany i "słuchania czego chce"... bo tutaj widać wyraźnie, że "prawa strona zdjęcia" (lewy toe pillar) została użyta do "podepchnięcia" i zrobiła się tam ostra kompresja rogu (no i ten ropień). Żeby nie było wątpliwości - nie krytykuję, tak o się zastanawiam i bardzo ciekawa jestem co dalej będzie :)
    Przemyślenia takie mam, bo widzę, że Akordek wyczynia ze swoim chorym kopytem. Ano jak się równaniem piętek troszeczkę zajęłam, to pazur się skrzywił co nieco. Taki jęzor na zewnętrzną stronę się utworzył. Zawahałam się trochę i minimalnie wyrównałam - z podeszwą (bijcie...). Kumpela, która nadzoruje przykurczowca na co dzień, ma obserwować, czy lepiej chodzi, bo ostatnio zaczął nogę stawiać bardziej na zewnątrz właśnie. Kuleć nie kuleje, ale nie chcę, żeby sie krzywił. Kłusuje po grudzie niechętnie - ale może za dużo wymagam. Póki było miękko, zasuwał dzielnie.

    Hmmm...

    Pozdrowienia od przykurczonego, aktualnie również ofutrzonego i ośnieżonego Glutka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem jak będzie z tym kopytem. Może kiedyś tam będzie na tyle wyprowadzone, że bez podbierania rogu z zewnętrznej strony ściany i podeszwy uda się je prowadzić. Ale za tym muszą też iść zmiany w całym zwierzu. Co z tego jak męczymy końcówkę, jak większość konia i tak jest krzywa. To chyba tak jak z górą lodową... Widzimy jakieś marne procenty tego co jest. A wracając do takich chorych kopyt, mam wrażenie, że nawet minimalne skrzywienie od razu przekształca się w duże wykrzywienie. Takie niezbalansowane kopyta są bardzo podatne na ingerencje. Problem z tym, że łatwo je dzięki temu bardziej popsuć, bo jednak zdrowe (no w miarę poprawne kopyto) ma większy margines tolerancji. A w takich patologiach, to mały ruch nożem i sypnie się szybko coś z drugiej strony.
    W przypadku Andi to są dwa kroki w przód, krok w tył...

    OdpowiedzUsuń
  3. ...to ja jeszcze dodam, że Akord po tym podpiłowaniu chodzi lepiej, nawet galopuje czasem po sniegu, a kłusujac kuleje bardzo nieznacznie. No i zgadzam się: milimetr tu, milimetr tam, a on ODPOWIADAAAA! W dobrą albo złą stronę. Non stop go trzeba obserwować.

    Z ciekawostek: na śniegu zeszła mu cała martwa podeszwa, wykruszyły się wały ścian wsporowych, kopyta tak wyglądają, że mi się oczy powiększyły 8) Jedno z zadnich ma tak piękną michę, że można by je dawac za przykład (no dobra, jeszcze tylna część się musi roziwnąć, ale i tak jest ładne). "Zdrowy" przód mnie za to lekko niepokoi, bo przy grocie strzałki podeszwa jest wręcz miękka, oczywiście nie cięłam jej ;) Tomek byłby przeszczęśliwy, zresztą życzył mi ostatnio "jak najcieńszych podeszew" w korespondencji ;) A ja mam nadzieję, że tam się nic nie "dzieje" w stylu hmm nie wiem podbicia? Na razie potwór chodzi dobrze, pewnie póki jest miękko nie będzie problemu.

    Za to wszystkie podeszwy po powrocie z pola wyraźnie ciepłe i absolutnie zero problemów z nabijaniem śniegu - nawet jak się mokry zrobił - już się nie czepia podeszwy przy pazurze (w zeszłym roku u obu kuców się czepiał właśnie takim półksiężycem z przodu - podejrzewam, że był tam klin rogowy i przez to była zbyt daleko od tkanki ukrwionej - "grzałki")... Cieszę się, że tego nie ma, bo po wejsciu na kostkę w korytarzu stajni ślizgały się jak na łyżwach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie to opisujesz. Na śniegu przykurczowiec sobie poradzi. A z resztą, radził sobie z takim kopytem wcześniej, że teraz to by mu musiała zejść puszka żeby było gorzej (tfu, tfu). W sensie, że kopyto się adaptuje do warunków i jak zajdzie potrzeba szybko się zmieni. Może taka cienka podeszwa jest mu właśnie potrzebna.

    Z tym klinem to racja co piszesz.

    OdpowiedzUsuń