środa, 29 lipca 2009

Dziś jadę do lekarza...

Wizja wejścia do samochodu powoduje u mnie ostry zespół stresu okołokierowcowego. Co najdziwniejsze, jak już wsiądę to tak się nie denerwuję. Raczej z rezygnacją przyjmuję swój los niedzielnego (poniedziałkowego, wtorkowego...) użytkownika drogi.

Zespół SO objawia się obsesyjnymi myślami
- co uruchomić jak już wsiądę i czy na pewno włączę światła
- czy wyłączę ręczny
- czy zapakowałam Bu???
- czy nie zabłądzę
- czy auto nie ożyje i nie rozjedzie kogoś
oraz
- co półgodzinnymi wizytacjami mapy i obsesyjnemu uczeniu się trasy na pamięć.

Prezes radośnie korzysta z mojego rozmemłania i demoluje mieszkanie. Konkretniej zaporę z karimaty za którą leżą niezwykle kuszące kable.

...

Zapora już wzmocniona, ale i tak w ciągu tygodnia będzie trzeba coś na te kable wymyślić. Wizja Prezesa pod prądem mnie przeraża jeszcze bardziej niż prowadzenie auta.

Tutaj zapora w całkiem jeszcze dobrym stanie.

Ubaw po pachy! Ile dobra!

Z uwagi na remont wynieśliśmy się w dzień z łóżeczkiem do saloonu.

Substytut smoczka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz