czwartek, 21 października 2010

Być jak Karen

No dobrze.
Postanowiłam na razie nie myśleć za dużo o kopytach. Pomyślę, jak koniczyna będzie do mnie przyjeżdżać. Ostatnimi czasy podejrzanie często myślę, że mogłam jednak zaadoptować chomika. To nie, konia mi się zachciało. Nie miała baba co robić…

Oglądam sobie płytę DVD z Karen Rohlf. I się zastanawiam jak by to było jakby Andaluzja mogła się tak ruszać jak konie Karen. I jakby to było pięknie gdybym ja tak siedziała jak Karen. I w ogóle jak bym była Karen to już by było bosko ;) No dobrze, żartuję sobie. Ostatnie zdanie dopisałam, bo tak mi pasuje do reszty wypowiedzi. A raczej wypisiedzi. Bo przecież piszę a nie mówię.

Bez sensu, przecież pisanie to forma mówienia. Tylko po cichu. Chociaż można też GŁOŚNO PISAĆ.

Na przykład na forum R-V. A na forum spotykają się różni ludzie, którzy w większości przypadków gadają głupoty. Ja od jakiegoś czasu obiecuję sobie że nie będę więcej czytała wątku „czemu naturalsi wzbudzają tyle kontrowersji” oraz pokrewnych. Ale to silniejsze ode mnie. Łatwiej mi z czekolady zrezygnować. Więc wychodzę z wątku o naturalsach i włażę na wątek o kopytach. A już miałam nie myśleć o werkowaniu. O koniach w nocy o koniach w dzień. To już chyba zboczenie jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz