poniedziałek, 28 maja 2012

Morze Północne podejście drugie - filmiki

Zdesperowani panującymi temperaturami zdecydowaliśmy się pojechać do Cuxhaven. To nasze drugie podejście. Pierwsze było niestety rozczarowujące. Trafiliśmy na odpływ, porywisty wiatr smagający po odkrytych częściach ciała piachem. Do tego nałożyło się rozhisteryzowanie Prezesa rozczarowanego brakiem atrakcji (zrobił takie przedstawienie że dziwię się że nas nie zgarnęli za znęcanie się nad dzieckiem). Jednym słowem - morze zaprezentowało się niezbyt przyjemnie. Do tego cześć dna odsłonięta odpływem pokryta była warstwą klecącego mułu. Chodzenie po tym, za każdym razem uruchamiało u mnie odruch - fuuj.

Tym razem było inaczej.
Pogoda bardzo dopisała. Morze, pomimo nadal mulastego dna, okazało się być przyjemnie ciepłe. I do tego bezpieczne, bo było płytko. Andrzej miał w planie pływać, ale wiązałoby się to z długim spacerem wgłąb morza.
Plaża była, łopatki i wiaderka były. Malkontentka zabrała wikt i opierunek (jedzenie, picie i ciuchy na zmianę). Bu był szczęśliwy. I do tego zaczął się przypływ. Zjawisko mnie tak zafascynowało, że nakręciłam to cudo kamerką.

Kliknij na ten tekst, a ukaże się oczom Twym przypływ na plaży w Cuxhaven!

Ponieważ przyjechaliśmy w okolicy 13, to początkowo Bu był ubrany (na wszelki wypadek, bo blade toto i nieprzyzwyczajone), potem radośnie dziecko mi się rozebrało do majtałasów. Radochy Pan Prezes miał co niemiara. Najbardziej upodobał sobie polewanie morza z konewki. I siebie też. I mamy. I zdechłych krabów.

Kliknij na ten tekst, a objawi się Tobie Prezes przełamujący fale!

Po 17 zebraliśmy się do domu. Poczuliśmy się trochę jak w Polsce, bo wracając spędziliśmy 40 minut w korku spowodowanym remontem drogi. Potem droga odbyła się płynnie. Średni czas dojazdu do Cuxheven wynosi około półtorej godziny.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz