poniedziałek, 9 lipca 2012

podsumowanie 4 tygoni szurania

Dzisiaj małe podsumowanko. A co :)

Kondycja się trochę poprawiła. I samopoczucie tez nieco lepiej.
Teraz orka na ugorze pt "zaakceptuj siebie taką jaka jesteś".
Wygrzebałam swoje stare wymiary i faktycznie ewidentnie gruszką jestem. Dół mam krótki i masywny i musiałabym naprawdę, bardzo bardzo przysiąść nad sobą żeby coś z tym zrobić. Na forum kulturystycznym przeczytałam, że aby samoistnie zacząć chudnąć na nogach, muszę zejść poniżej 50 kilo. Ja się katować nie zamierzam :)
Jestem w nastroju pt "p***lę, nie robię". Jestem apetyczną gruszką z boskimi kształtami.


No dobrze... oto obiecane porównanie z okazji zakończenia 4 tygodnia szurania. Po lewej ilustracja trasy pokonanej na 2 szuraniu. Po prawej z wczoraj (mogłabym dalej, ale małż perfidnie przyniósł do domu opiekacz do chlebka i zeżarłam dwie godziny przed szuraniem 6 kromek chlebusia opiekanego z masłem; wiem, wiem , to ZUO, ale jakie dobre to było...).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz