środa, 4 lipca 2012

ale mi sie nic nie chce

Wczoraj miał być facet od kabla z tv, ale się nie pojawił. Ciekawe czy zrezygnował z powodu trudności językowych. A propos trudności językowych to moja nauczycielka jest sztywna jakby kij w tyłku miała. Sympatyczna, uczynna, ale jako nauczycielka jest do dupy. Ja jej opowiadam co robiłam a ona w ogóle tematu nie podejmuje, ziewa na lekcjach i jest w niej tyle życia ile w pełznącej amebie. Mam wrażenie że uważa mnie za kretynkę językową. Albo ja się sama za taką uważam. I to uważanie o sobie przypisuję biednej Klaudii.
W każdym razie nie wiem co robić. Was tun? Was tun?

Z innej beczki.
Wczoraj przebiegłam troszkę więcej niż ostatnim razem i miałam zwiędnięte łydki. I się nastawiłam na dzisiaj na mega zakwasy, a tu zakwasów niet :) Miła niespodzianka.





Powinnam posprzątać w domku, ale mi się nie chce. Łomatko!!!

Z kolejnej beczki. Zmartwiona sposobem żywienia mego syna (pizza i lody czekoladowe), zacisnęłam poślady i nieugięcie odmawiałam ulubionych dań, licząc że nie padnie z niedożywienia nie jedząc przez półtora dnia. Dziś osiągnęłam sukces w postaci brokuła na parze oraz, w ramach deseru, placka otrębowo-kukurydzianego (bez cukru).

1 komentarz:

  1. hahahaha
    Prezes pokonany. Dzielna mama z Ciebie, droga Mu :)

    B.

    OdpowiedzUsuń