poniedziałek, 23 grudnia 2013

SKINFOOD Salmon Brightening Eye Serum

Ze strony producenta, luźnie przetłumaczyłam: Wodne serum bogate w kwasy omega 3, haloxyl*, arybutynę i witaminy. Poprawia mikrocyrkulację krwi i rozjaśnia cienie. Stosujemy po umyciu twarzy. Po nałożeniu serum zaleca się zastosować krem pod oczy z tej samej serii.

*Zaciekawiona, co to za dziwota. Otóż haloxyl, to kompleks substancji skutecznie zmniejszających cienie pod oczami. Zawiera flawonoid chryzynę oraz peptydy. Powoduje eliminację produktów rozpadu hemoglobiny: jonów żelaza oraz bilirubiny, których nagromadzenie jest główną przyczyną tworzenia się cieni pod oczami. Zwiększa jędrność i elastyczność skóry wokół oczu, wzmacniając strukturę podtrzymującą sieć naczyń kapilarnych. Rozjaśnia przebarwienia oraz ujednolica koloryt skóry. Informacja przekopiowana ze strony Ziaja KLIK

Ale wracamy do naszego bohatera. Salmon Brightening Eye Serum całkiem nieźle sobie radzi z rozjaśnianiem cieni. Skąd wiem? Moje dziecię złapało przeziębienie. Dość poważne. Już drugą noc zamiast spać, biegam z herbatkami, kładę mokrą szmatkę na czoło, podaję lekarstwa i tak dalej... Jak już się położę, to zamiast spać przytulam (mamy maja magiczną moc leczącą, moja jest cherlawa i działa tylko w bezpośredniej bliskości). Och i znów zbaczam na boczne tory. A miało być o serum. 

Jeszcze raz. Salmon Brightening Eye Serum rozjaśnia cienie. Nie podrażnia i tak już wymęczonej okolicy oczu. Bez niego wyglądałabym gorzej. Polecam :)

Wbrew pozorom nie pachnie łososiem. Zapach jest świeży, delikatny, kremowy.

Pojemność - 30 ml

Serum zapakowane w estetyczne opakowanie. 

Skład w krzaczkach, nie potrafię przetłumaczyć. Jak znajdę to dodam. Opakowanie jest duże. Uzyskujemy efekt paczki chipsów (mało produktu w porównaniu do wielkości opakowania).

Pompka nie pluje produktem. Dozuje ilość odpowiednią do wklepania pod oczy.

Konsystencja lekkiego kremu. Nie spływa z ręki. Kolor lekko beżowy. Ładnie pachnie.

Nie klei się, dobrze się rozprowadza. Szybko wchłania.

I żeby nie być gołosłowną. Moja naga i wymęczona facjata o poranku. Druga doba walki z zarazą. Z serum łososiowym daję radę. Wierzcie mi, bez niego byłoby gorzej.

3 komentarze:

  1. Przydałby mi się taki krem zważając na moją nieustanną bezsenność ;) Ale chyba na razie zdecyduję się na Sylveco, bo chodzi za mną już bardzo długo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowanie jest takie ekscytujące :) Pisz jak się sprawdzi Sylveco.

      Usuń
  2. dobrze wiedzieć, że to serum działa! Niedawno wykończyłam jego "brata" - krem łososiowy - jest świetny, dobrze nawilża, rozjaśnia cienie i starcza na wieki - kupiony był w zeszłym roku w maju... korektor pod oczy łososiowy też mi się sprawdził dobrze, ale chyba do końca życia go nie wykończę xD szkoda tylko, że te ło(so)sie nie są przeciwzmarszczkowe :(

    OdpowiedzUsuń