środa, 23 marca 2011

Rozlewisko

Powoli wychodzę z choróbska. Przynajmniej mam taką nadzieję. Mam też nadzieję, że reszta rodziny ludzkiej wykaraska się ze spotkania z bakterią. W zeszłym tygodniu nawarstwiły mi się małe problemiki do tego stopnia, że maiłam lekki opad witek. Bu z gorączką, ja z gorączką, mąż za morzem… Jeden wieczór był szczególnie trudny. Prezes ponad 39 w cieniu, ja podobnie. Zwlekłam się z łoża i zataczając polazłam do kuchni. Sięgnęłam po przeciwgorączkowy specyfik Prezesa i…trzask! Butelka rozbiła się w setki szklanych odłamków. Rozlewisko. Nie miałam wyjścia, zebrałam porcję leku z podłogi, przesączyłam przez gazę i podałam Bu. A potem zbierałam to szkło z kafli.

Bu przeżył, temperatura spadła i poszedł spać. Ja też. Zrezygnowana i pełna czarnych myśli. I poddałam się i zadzwoniłam po wsparcie

I tak to od poniedziałku mieszka z nami (jak to mówi Prezes) - Babo. Babo zostanie do niedzieli.
Jak to dobrze że Irenka przyjechała. Nie dawałam sobie rady. A tu jeszcze praca i obowiązki z tym związane. I Andrzej chory. A tu o dom trzeba zadbać, żarcie dla dziecka chociaż upichcić. Nie ma lekko.

Odrobiłam trochę zaległości lekturowych i w końcu przeczytałam Kalicińską. Trzy opasłe tomy rozlewiska. Książki zdecydowanie dla osobników lubiących gotować, spragnionych kochającej i tolerancyjnej rodziny i mądrej miłości. Niebanalne lekkie czytadło, z którego można wyciągnąć wniosek co jest w życiu ważne. Niestety, nie jest to lektura dla odchudzających się. Znaczną część treści stanowią przepisy kulinarne. Tłuste, masłowo-smalcowe, śmietanowe, chlebowe, mięsne… Pyszne. No więc czytałam i żarłam, czytałam i żarłam i chorowałam. Pilnowałam się tylko i spożywałam w szale rozlewiskowym surowe warzywa (w tym paprykę słodką czerwoną w hurtowej ilości, którą pokochałam miłością wielką).

A w weekend seminarium kopytowe :) Już się cieszę.

3 komentarze:

  1. Niech żyje Babo Irenka!
    Możesz przekazać pozdrowienia :)

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. Przejrzałam Twego bloga. Czy Ty adoptując konia pokrywasz wszelkie koszty jego utrzymania?

    OdpowiedzUsuń
  3. Babcia Irenka rulez!

    Adopcja konia - koń przechodzi w 100% na twoje utrzymanie. Musisz mu zapewnić wikt i opierunek. Nawet jeśli zwierzę zachoruje - leczysz za własne pieniądze.

    OdpowiedzUsuń