czwartek, 3 listopada 2011

home sweet home

A dupa, wcale nie taki sweet.

Piję sobie kawę i patrzę co mi tak biega wte i we wte po kącie na suficie. Patrzę, patrzę i filozoficznie myślę że mam pająka z adhd. Cudnie. O poranku mało co mnie rusza. Patrzę uważniej i widzę że pająk (zapewne z błyskiem w oczach) ma właśnie zbiory mszycowe. Po większości mieszkania latają i spacerują mszyce, które radośnie się wyroiły z przyniesionych chryzantem. Mam nadzieję że pająk nie padnie na serce, biedak nieprzyzwyczajony, zwykle łapał komara raz na miesiąc.

W łazience góra prania, między innymi dlatego że przed wyjazdem Bu oblał pościel.

W kuchni niewyrzucone śmieci trzeba było spacyfikować. Za niesubordynację i chęć ucieczki poszły na balkonową Syberię.

Na podłodze rozrzucone orzeszki gdyż Bu ostatnio mocno gustuje w orzeszkach. Zjada, wciera w skórę i gra nimi w chowanego.

No i na koniec zblazowany Bu po pasowaniu na przedszkolaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz