niedziela, 4 października 2009

Zwykły październikowy dzień

Niedziela minęła nam pod znakiem "czegoś z układem pokarmowym BU" , zmiennej pogody oraz prezentacji Andrzeja.

Prezes prawdopodobnie ząbkuje i stąd problemy gastryczne i gorączka. Mógł też paść ofiarą wirusa. Jak by nie było efekt taki sobie. Sytuacji nie poprawia niechęć dziecięcia do Smecty. Nie dziwię mu się, lekarstwo smakuje jak gips. A co to za przyjemność napić się mleka z gipsem...

Zmienna pogoda była zmienna. Deszczyk pada, słońce świeci... przy okazji na niebie pojawia się przecudna tęcza.

A w domu Andrzej przepięknie bawił się z synkiem. Fotki w stylu czerń i biel.

Mój nr 1

Ene due rabe, kochał Andrzej żabę...

I już w kolorze. Prezes i jego kropki.

Przedstawiam wam moją butlę.

Teraz dotykam ją stópką. Zawsze mogę ją przyturlać.

Druga stópka jest mi potrzebna do tłamszenia.

No i koń...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz