Dzisiaj wróciłam po dwutygodniowej przerwie. I ciężko było, ciężko. Jednak jak się zacznie, to żeby nie stracić tego co się już wypracowało należy regularnie szurać. Wynik dla mnie super. Dla biegaczy parsknięcie nad herbatką. Pięć km w 38,15 minut.
Mam nadzieję że nie jest tak tragicznie ze mną jak myślę (że jest). W końcu zaczęłam się ruszać po 32 wiośnie mojego życia. A w szkołach z wuefu zawsze zwiewałam. Jezusicku, jakby mnie mój były wuefista zobaczył, to by chyba gwizdek połknął z zaskoczenia. A pamięta mnie na pewno, bo na bezczela jarałam przy nim szluga (ok, 18 wtedy skończyłam i było po szkole). Się porobiło...
I jeszcze moja piąteczka z dzisiaj
O matko. Nie cierpię biegać.
OdpowiedzUsuńPodziwiam i gratuluję!
:) ciekawe kiedy ogarnę komentarze, pozdrawiam
Usuń