Oficjalnie pokonałam 301 km :) Tadam!
Forma raczej kiepska, ciało nie zregenerowało się jeszcze po niedzielnym bieganiu. Myślę że to efekt, diety i moich indywidualnych cech ciała (najlepiej mi kiedy mam 3 dni przerwy po dłuższym tuptaniu).
Jeśli chodzi o dietę, to wczoraj spożyłam:
Kubeł białej herbaty x 2
Grapefruit
Sok (0,5 litra) z liści rzodkiewki, kapusty pekińskiej,
szparagów i jednej marchewki (smaczny)
Zupa ogórkowa (3 marchewki, pół pasternaku, kalarepka, seler
naciowy, mały por, ogórki kwaszone plus zalewa)
Małe jabłko x 3
Cienki plasterek gruszki
Szparagi
Surówka z rzodkiewki, pomidora, papryki, brokuł a gotowanego
na parze, wszystko przyprawione octem jabłkowym, solą i pieprzem
Zakisiłam warzywa (kapusta pekińska, rzodkiewka, cebula, marchew). Jak wyjdą zjadliwe to się podzielę przepisem.
Wczoraj miałam też chwilę wahania, czy może już powinnam przestać być na diecie warzywno-owocowej. Ale przecież tak niewiele mi zostało. W zaciszu domowym tylko 9 dni, a potem znów mam zaczynać w ośrodku? Bez pomyślunku. I tak to żegluję na warzywnych falach wzburzonego oceanu ;)
Pozdrowienia!
Podziwiam, być może rzeczywiscie dietowanie w ośrodku, gdzie jest wszystko podane jest motywacją, ale i tak chylę czoła :) Ja robię DOW, ale po 10dni, nie pokusiłam się w zaciszu domowym o więcej :/
OdpowiedzUsuń