Trzeci dzień minął pod znakiem "spać". I małż i ja byliśmy dziwnie zmęczeni. Może ciśnienie? W każdym razie ja postanowiłam się zdrzemnąć dwie godziny pomiędzy 15 a 17. Głodu nie czułam, raczej wieczorem miałam ochotę na... Czyli standard. Zwykle wieczorem miewam ochoty na coś. Wczoraj tym czymś była nutella. Narzędzie diabła.
Z dolegliwości. Złamana ręka. Bolała dość mocno. Nie mogłam utrzymać cięższych rzeczy. Wczoraj był przełom, wieczorem bolała już mniej, dzisiaj lekko o sobie przypomina.
Bałam się migreny, bo wieczorem czułam też głowę. O dziwo teraz wszystko ok (zapowiadało się na kilkudniowy atak).
Wczoraj zjadłam resztę zupy dyniowej (por, dynia hokkaido, pietruszka, seler, kurkuma, czosnek, sól himalajska - z braku szarej). Dwa jabłka, grapefruita, sałatkę (szpinak, pomidor, ogórek kwaszony, cukinia, papryka, sól, czosnek, pieprz, sól himalajska), bigos (kapusta biała, kapusta kwaszona, liść laurowy, cebula, ziele angielskie, sól himalajska), sok z marchewki, selera naciowego, pietruszki (wyszło pół litra).
Do tego pół litra wody ciepłej z cytryną (rano), pół litra herbaty owocowej, kubek wody.
Dziś czuję się całkiem nieźle, śniłam że razem z małżonkiem uczestniczę w triathlonie.
Mnie też boli głowa jak pogoda coś nie ten teges :)
OdpowiedzUsuńMigreny to moja bolączka i dosłownie i w przenośni :(
OdpowiedzUsuń